www.fgks.org   »   [go: up one dir, main page]

Gdy leżę, konając

Page 1

Jeden z największych amerykańskich pisarzy.

„THE TIMES”

Najwspanialsza powieść, jaką kiedykolwiek napisał Amerykanin.

ERNEST HEMINGWAY

Niesamowita książka.

EZRA POUND

Gdy leżę, konając katastro cznie portretuje kondycję ludzką z nuklearną rodziną jako najstraszniejszą z katastrof.

HAROLD BLOOM

To powieść wymagająca, ale dająca satysfakcję. życie języka przez Faulknera jest zarówno innowacyjne, jak i sugestywne, a świat, który tworzy, jest jednocześnie znajomy i dziwny. Gdy leżę, konając to pełna mocy eksploracja kondycji ludzkiej.

„THE WASHINGTON POST”

Arcydzieło czarnego humoru.

„DAILY EXPRESS”

Jedno z najniezwyklejszych arcydzieł Faulknera, ludowa odyseja hrabstwa oknapatawpha polifoniczna pieśń o umieraniu, tajonych żalach i cichej przemocy w nowym, porywającym tłumaczeniu Jacka ehnela.

WIT SZOSTAK

Gdy leżę, konając to niesamowita powieść mroczna, brutalna, ale też liryczna i mistyczna. adziwiająco krótka jak na wielość zawartych w niej obsesji, nieszczęść i zdrad. To jedna z tych książek, które wwiercają się w pamięć. Bo choćby się chciało o nich zapomnieć, rodzina Bundrenów zostaje z nami na długo. Są wredni, okrutni, bezradni… i bardzo ludzcy. Wiedzą, że żyjesz tylko po to, żeby przygotować się do długiego pozostawania martwym . Nowy przekład Jacka ehnela współczesny, prosty i potoczysty rewelacyjnie przywraca tę prozę polszczy nie. Faulkner snuje swoją opowieść za pomocą wielu głosów, a każdy z nich ma swój szczególny ton, rytm i kadencję. ehnel tę różnorodność oddaje, nie gubiąc po drodze subtelności, żadnej tajemnicy.

AGNIESZKA GRAFF

roza Williama Faulknera zawsze przynosi bolesną re eksję nad zawiłością ludzkiego doświadczenia. Swoim znakomitym przekładem Gdy leżę, konając Jacek ehnel pozwala nam na nowo wkroczyć w duszny i paradoksalny świat noblisty i wsłuchać się w chór regionalnych głosów, z których każdy zachowuje odrębność i wyrazistość. To ta wielość perspektyw i ich nieustępliwe sprzężenie kreują tak charakterystyczny dla Faulknera obraz amerykańskiego ołudnia jako regionu naznaczonego kon iktami społecznymi i przemocą oraz nawiedzanego przez duchy przeszłości.

MICHAŁ CHOI SKI

WILLIAM FAULKNER

JACEK DEHNEL

2024 Gdy
Kraków

DARL

Jewel i ja wracamy z pola, idąc ścieżką gęsiego. Choć jestem pięć metrów przed nim, to każdy, kto patrzy na nas od szopy na bawełnę, widzi powgniatany, wystrzępiony słomkowy kapelusz Jewela o całą głowę ponad moim.

Ścieżka biegnie równo jak po sznurku, wyślizgana stopami, już w lipcu wyprażona do twardości na cegłę, między zielonymi rzędami niezebranej bawełny, aż do szopy w samym środku pola, którą okrąża czterema zaoblonymi kątami prostymi, i leci przez pole dalej, wydeptana przez wiele par stóp, coraz mniej dokładnie.

Szopa jest z nieociosanych bali, spomiędzy których gać już dawno się wykruszyła. Kwadratowa, z zapadniętym, wspartym na jednym palu dachem, w słońcu krzywi się w ruinie pustej i migotliwej, a pojedyncze szerokie okna w przeciwległych ścianach otwierają się na dochodzącą ścieżkę. Kiedy tam docieramy, skręcam podług ścieżki okrążającej dom. Jewel, pięć metrów za mną, patrząc przed siebie, jednym krokiem wchodzi przez okno. Potem, wciąż wpatrzony przed siebie tymi bladymi oczami jak

7

z drewna osadzonego w drewnianej twarzy, czterema krokami przemierza podłogę, sztywny i poważny jak figura Indianina ze sklepowej reklamy tytoniu, tyle że ubrana w połatany kombinezon i obdarzona życiem od pasa w dół, po czym jednym krokiem wychodzi przez przeciwległe okno, znów na ścieżkę, akurat kiedy wychodzę zza węgła. Gęsiego, pięć metrów od siebie, tym razem z Jewelem na przedzie, wspinamy się ścieżką do podnóża górki.

Wóz Tulla stoi przy źródle, przywiązany do ogrodzenia, z lejcami okręconymi wokół podpory kozła. Na pace dwa krzesła. Jewel staje przy źródle, sięga po tykwę wiszącą na gałęzi wierzby i pije. Mijam go i, pnąc się po ścieżce, zaczynam słyszeć piłę Casha.

Zanim docieram na szczyt, kończy piłować. Stoi w rozsypanych strużynach i pasuje dwie deski. Między pasmami

cienia są żółte jak złoto, jak miękkie złoto, noszą na brzegach miękkie, faliste ślady od ciesaka: solidny cieśla z tego

Casha. Opiera obie deski na kozłach, spasowane brzegami w ćwierć ukończonej skrzyni. Klęka, mruży wzrok, wpatrzony w krawędź, wreszcie opuszcza je i sięga po ciesak. Solidny cieśla. Addie Bundren nie mogłaby sobie wymarzyć lepszego cieśli, lepszej skrzyni niż ta, coby w niej lec. Da jej spokojność i wygodę. Idę dalej, do domu, a za mną leci

Czak.     Czak.     Czak. ciesaka.

8

JEWEL

Bo tak tu tkwi, pod samym oknem, piłując i zbijając tę cholerną skrzynię. Tu, gdzie ona musi go widzieć. Każdy oddech, który bierze, jest pełen jego łupania i piłowania, gdzie go widzi, jak mówi Patrz. Patrz, jaką dobrą ci robię. Powiedziałem mu, żeby poszedł gdzieś indziej. Powiedziałem Boże Jedyny chcesz ją w niej zobaczyć. Jak kiedy był małym chłopcem i ona powiedziała, że gdyby miała trochę nawozu, to spróbowałaby wyhodować jakieś kwiaty, a on wziął formę na chleb i przyniósł ją z obory pełną gnoju.

A tera i tamci, co tam siedzą jak sępy. Czekają, wachlują się. Bo powiedziałem Może byś przestał piłować i walić młotkiem że aż człowiek nie może oka zmrużyć a jej ręce leżą na kołdrze jak te dwa wykopane korzenie i choćbyś próbował myć, to ich nie wyczyścisz. Widzę wachlarz i ramię Dewey Dell. Powiedziałem a dajże jej święty spokój. Piłowanie i łupanie, i ciągłe mielenie powietrza przy jej twarzy, tak że jak osłabniesz, to nie możesz nim odetchnąć, i ten przeklęty ciesak powtarzający O wiór mniej. O wiór mniej. O wiór mniej, aż każdy, kto idzie drogą,

17

będzie musiał przystanąć, żeby popatrzeć i powiedzieć, jaki z niego świetny cieśla. Gdybym został tylko ja, bo Cash zleciałby z kościoła, i gdybym został ja, kiedy tatko leżał chory, bo spadł na niego ładunek drewna, toby już tak nie było, żeby każdy łajdak z całego hrabstwa przychodził się na nią gapić, bo jeśli jest jakiś Bóg to na co On w ogóle jest do diaska. Bylibyśmy tylko ja i ona na wysokim wzgórzu, a ja bym z tego wzgórza rzucał kamieniami w ich pyski, podnosiłbym je i rzucał nimi ze wzgórza, w twarze, w zęby i w ogóle, na Boga, ażby zaznała spokoju, a nie że ten przeklęty ciesak swoje O wiór mniej. O wiór mniej i moglibyśmy zaznać spokoju.

18

DARL

Tatko stoi przy łóżku. Zza jego nogi zerka Vardaman, z tą jego okrągłą głową i okrągłymi oczami i ustami, które zaczynają się otwierać. Ona patrzy na tatkę; całe jej słabnące życie zdaje się spływać do oczu, naglących, nieuleczalnych.

– To Jewela chce – mówi Dewey Dell.

– Ej, Addie – mówi tatko – on i Darl pojechali z jeszcze jednym ładunkiem. Myśleli, że czasu jest dość. Że na nich poczekasz, bo te trzy dolary, i w ogóle....... – Garbi się, kładąc dłoń na jej dłoni. Ona przez chwilę spogląda na niego, bez przygany, bez niczego zgoła, jakby tylko jej oczy słuchały nieodwołalnie urwanego głosu. Potem się podnosi, ona, która nie ruszyła się od dziesięciu dni. Dewey Dell się pochyla, próbując ją powstrzymać.

– Mamo – mówi. – Mamo.

A ona patrzy przez okno, na Casha, kiwającego się nieprzerwanie nad deską w gasnącym świetle, harującego ku ciemności i w ciemność, jakby pociągnięcia piły rozświetlały jej własny ruch, powołując do istnienia deskę i piłę.

46

– Te, Cash – woła, głosem szorstkim, mocnym, nienadwątlonym. – Te, Cash!

Patrzy w górę na jej wychudzoną twarz, oprawną w okno o zmierzchaniu. To obraz złożony z całego czasu, odkąd był dzieciakiem. Upuszcza piłę i podnosi deskę, żeby ją mogła zobaczyć, wciąż patrząc w okno, w którym twarz ani drgnie. Ciągnie drugą deskę na miejsce, ustawia je pod kątem w ich docelowym układzie, wskazując te, które leżą jeszcze na ziemi, pantomimą wolnej ręki kreśląc kształt ukończonej skrzyni. Ona przez chwilę jeszcze patrzy nań z tego złożonego obrazu, ani z przyganą, ani z aprobatą. Potem twarz znika.

Tytuł oryginału

As I Lay Dying

Copyright © 1930 and copyright renewed 1958 by William Faulkner Biographical note copyright © 1992 by Random House, Inc.

This translation published by arrangement with Modern Library, an imprint of Random House, a division of Penguin Random House LLC

Copyright © for the translation by Jacek Dehnel

Autor posłowia Jacek Dehnel

Projekt okładki i wyklejek Magda Kuc

Redaktorka inicjująca Agata Pieniążek

Redaktorka prowadząca

Dominika Ziemba

Opieka redakcyjna

Lidia Nowak

Opieka promocyjna

Monika Burchart | monika@burchart.pl

Redakcja

Aleksandra Kamińska

Korekty

Redaktornia.com

Łamanie itworks/itworks.net.pl

Przygotowanie do druku

Maria Gromek, Dawid Kwoka

ISBN 978-83-240-8336-7

Książki z dobrej strony: www.znak.com.pl

Więcej o naszych autorach i książkach: www.wydawnictwoznak.pl

Społeczny Instytut Wydawniczy Znak ul. Kościuszki 37, 30-105 Kraków

Dział sprzedaży: tel. 12 61 99 569, e-mail: czytelnicy@znak.com.pl

Wydanie I, Kraków 2024

Druk: OZGraf

JACEK DEHNEL

tłumacz m.in. Francisa Scotta Fitzgeralda, harlesa ickensa, enry ego Jamesa. Laureat aszportu olityki, wielokrotnie nominowany do Nagrody Literackiej Nike czy Nagrody Angelus. isarz i poeta, jest autorem m.in. Lali, Saturna, Języków obcych, Krivoklata, Łabędzi. Współautor razem z iotrem Tarczyńskim cyklu powieści kryminalnych osadzonych w realiach rakowa z przełomu I i wieku, publikowanych pod pseudonimem aryla Szymiczkowa m.in. Tajemnica Domu Helclów, Śmierć na Wenecji .

WILLIAM FAULKNER

laureat Nagrody Nobla, stawiany w jednym rzędzie z modernistami takimi jak James Joyce czy irginia Woolf, stał się inspiracją dla pokoleń wielkich pisarzy, w tym choćby Alberta amusa, ormaca c arthy ego, aria argasa Llosy czy lgi Tokarczuk. Jest nie tylko mistrzem literackich obrazów obcości i niedopasowania, ale także autorem, którego język i sposób opowiadania historii wyprzedzały swoje czasy. Gdy leżę, konając to jedna z najbardziej znanych książek Faulknera, zekranizowana w 20 3 roku. Innowacyjna w formie, podzielona na głosy, opowiedziana techniką strumienia świadomości odyseja rodziny Bundrenów wybrzmiewa na nowo dzięki przekładowi Jacka ehnela.

PRZERAŻAJĄCA, PRZEWROTNA I KOMICZNA POWIEŚĆ DROGI

Addie umiera. Przez uchylone okno dociera do niej zapach świeżego drewna. To jej syn starannie hebluje deski na trumnę. A każdą z desek pokazuje matce.

Niebawem cała rodzina wyruszy na cmentarz w odległym Jefferson. Leżącą w trumnie Addie, jej męża i pięcioro dzieci czeka podróż przez wszystkie żywioły. A nad wozem ciągniętym przez zabiedzone muły kołuje coraz więcej sępów…

W napisanej w ciągu 43 nocy powieści William Faulkner w mistrzowski sposób kreśli portret rodziny, która rozkłada się i gnije od środka. Rozpisana na głosy narracja tworzy gorączkową, porażającą opowieść, która zapiera dech jeszcze przez długi czas po skończeniu lektury.

NIEWZNAWIANA W POLSCE OD 30 LAT, JEDNA Z NAJWAŻNIEJSZYCH POWIEŚCI XX WIEKU
Cena 54,99 zł ISBN 978-83-240-8336-7 9 788324 083367
W NOWYM PRZEKŁADZIE JACKA DEHNELA
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.