20
Poznań, Planeta Ziemia, Wszechświat
1/2021 cena 0 zł ISSN 2451-1730
próba nawiązania kontaktu
• Olga Korcz
Ślad w akceleratorach jeśli przegapiony niebyły jest, tak uznano nie przyjrzysz się oddechowi – nie wiesz że istnieje a przecież mierzalnie udowodniony, policzony wszystkie policzone da się w cyfrach zawrzeć istnienie każde przełożyć na język liczb, który niczego nie opowie choć porachuje więc wiesz na pewno o najmniejszych śladach i dalej nic z tego nie wynika a wszystkie dramaty jak wojny i kataklizmy na ich miarę żadnym pocieszeniem być nie mogą tylko cyfrą zaklętym znakiem licząc od przedwczoraj mam trzeci dzień o lustrach i odbiciach czyli zwielokrotnione do niepoliczeń odbicia odbić odłamek lustra z baśni odbicia w czyichś, w czyich oczach? odblaski we wszystkich materiach a najwięcej w tych sztucznych chmurach co zatrzymać mają świat.
• Takim symbolem oznaczyliśmy prace studentów z Pracowni Wydawnictw Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu, pod kierownictwem prof. dr. hab. Krzysztofa Molendy oraz mgr. Piotra Marzola. Skutecznie nawiązaliśmy kontakt – a efekty – na kolejnych stronach.
centrum ciała
centrum umysłu
tekst: Barbara Libako ilustracja: Jerzy Sadowski
Ta kraina wcale nie jest mitycznym miejscem, do któ-
rego dostęp mają tylko wtajemniczeni. Nie musisz okrążać zamku 47 razy po stromym zboczu z naraże-
niem życia, nawet nie trzeba mieć konia! Wystarczy mieć klucze. Jednym z tych kluczy jest Twoje ciało. Ciało jest zawsze w chwili obecnej.
Zastanawiałam się chwilę, co by tu napisać o tej relacji z ciałem. Ale im dłużej o tym myślałam, tym bardziej dochodziło do mnie, że to całe teoretyzowanie w tym przypadku jest jeszcze większym teoretyzowaniem niż tymże teoretyzowaniem w jakimkolwiek innym przypadku. Bo zamiast pisania ważniejsze jest działanie. No to co? Wejdź na matę, albo po prostu znajdź jakieś szczególnie przyjemne dla Ciebie miejsce, i wspólnie spróbujmy tę relację z ciałem nawiązać. Wchodzisz (nomen omen) w to? Ja będę z Tobą, jeśli tylko chcesz. Usiądź wygodnie. Tak. Wygodnie. Niech to jednak nie będzie siedzenie na krześle, fotelu ani na żadnym innym współczesnym narzędziu tortur. Siedzisz? Jeżeli już siedzisz, sprawdź, jak to robisz. Poczuj, co dla Ciebie znaczy „wygodnie siedzieć”. Sprawdź, jak są ustawione Twoje nogi, kręgosłup, miednica. W jakim ustawieniu jest głowa. Czy nie wychylasz się zbyt do przodu, do tyłu, na boki? A może plecy są zaokrąglone lub... nadmiernie przeprostowane? Poodczuwaj to przez chwilę. Nie spiesz się. Ale też nie oceniaj, nie wymagaj. Po prostu pobądź przez chwilę w wygodnej pozycji siedzącej. Już? Nie, nie… to nie jest test :) Nie będziemy teraz sprawdzać ani analizować jak siedzisz, a jak być powinno. Odpuść porównywanie i oczekiwanie. Po prostu bądź. Nawiąż relację ze swoim siedzącym ciałem. I już. Proste? Czasami tak, czasami nie. I tu zaczyna się zabawa. Zaproś do swojego dzisiejszego siadu uważność. To właśnie dzięki uważności nawiążesz bliższy kontakt ze swoim ciałem. Magicznym włącznikiem uważności niech będzie Twój oddech. 04 ‒ 05
człowiek, myśl
Masz go? Zakładam, że jeżeli to czytasz, to pewnie żyjesz, a jeżeli żyjesz, to masz i oddech. Ale czy go zauważasz? Przerwij więc czytanie i pooddychaj świadomie. Rób to, a zarazem nie rób nic. Takie tao. Siedzisz i oddychasz. Właśnie tak. ...................................................................................................................... ...................................................................................................................... I jak? Czy coś się zmieniło? Jak się teraz czujesz? Być może odczuwasz spokój, irytację, zdziwienie, a może uwiera Cię coś w biodro? Cokolwiek czujesz, to jest ok. Tylko to zauważ. Masz to? Jesteś w tym? Wróćmy więc do ciała. Bardziej fizycznie i pragmatycznie. Często o siedzeniu mówimy i myślimy bardzo negatywnie. Demonizujemy pozycję siedzącą, przedstawiając ją jako killera dla bioder i oprawcę dla kręgosłupa. Powstają na ten temat książki, specjalne programy ćwiczeń przeciwdziałające skutkom siedzenia itd. Wszystko to prawda i nie trzeba się nad tym więcej rozwodzić. Ale fakty są takie, że większość czasu siedzimy. I oczywiście namawiam Cię do wstania co 45 minut, porozciągania ciała i zrobienia kilku niewymagających szczególnych warunków ćwiczeń. Jednak pomijając te oczywistości, jako osoba szukająca pozytywów we wszystkim, co mnie spotyka, chciałabym wskazać w pozycji siedzącej również jakieś plusy. Nie, absolutnie nie promuję tutaj siedzenia, żeby było jasne. Jednak skoro i tak siedzimy lwią część dnia, to może zadbajmy o to, żeby siedzieć właściwie i zauważyć to, ile dobrego daje nam ta pozycja? Po co się dodatkowo frustrować. Co nam dają siady? Masz jakiś pomysł? Jako joginka odniosę się do praktyki jogi, jakżeby inaczej. Siady to wspaniały rodzaj asan, punkt wyjścia do wszystkich ruchów kręgosłupa – skrętów, wydłużenia w przód, wygięcia w tył, skłonów w bok. Poza tym wszelkie siady (przypominam, że nie mówimy o krześle) uelastyczniają biodra, pogłębiają pachwiny, przynosząc wiele korzyści organom w dole brzucha. Mentalnie siady przede wszystkim ściągają nas do centrum – zarówno ciała, jak i umysłu. Wszak tradycyjnie właśnie w tych pozycjach praktykowano medytację. Warto je zatem świadomie wykonywać, dla uważnego poczucia siebie i swojego aktualnego tuu
#20
próba nawiązania kontaktu
miejsca w życiu. Praktykujcie zatem pozycje siedzące – można to robić bez zbędnych wstępów. Nawet przy okazji robienia czegoś innego. Tyle już napisałam, a dopiero jesteśmy przy pozycji siedzącej. Nieźle, prawda? Za daleko dzisiaj nie pójdziemy, ale za to jak głęboko! I o to właśnie chodzi. No dobrze, jedziemy dalej. Mamy więc umysł, mamy ciało, a mostem pomiędzy nimi niech będzie oddech (niezła rzeka, a nawet ocean – popłyniemy tam przy kolejnej okazji). Umysł, jak wiesz, może być wszędzie. Błąkać się po przeszłości, intensywnie planować przyszłość, a Ty z całą pewnością doświadczasz czasami (oby tylko czasami) poczucia bycia nieobecnym w teraźniejszości, działania na autopilocie. Po drugiej stronie (czy na pewno po drugiej?) – ciało. Ciało jest zawsze jest w chwili obecnej (przyznasz mi rację?). Czyż nie jest to wspaniała wiadomość dla wszystkich, którzy szukają możliwości bycia w tej osławionej krainie „tu i teraz”? Co więcej – ona (ta kraina) wcale nie jest mitycznym miejscem, do którego dostęp mają tylko wtajemniczeni. Nie musisz okrążać zamku 47 razy po stromym zboczu z narażeniem życia, nawet nie trzeba mieć konia! Wystarczy mieć klucze. Jednym z tych kluczy jest Twoje ciało. Jeszcze raz – ciało jest zawsze w chwili obecnej. Zakotwiczenie się w (na) ciele pozwoli Ci wrócić do danej chwili. Pozwoli Ci być świadomym wszelkich doznań, które z ciała płyną. Ta droga – z głowy do ciała i z ciała do głowy – to jedna z ciekawszych dróg. Jak Ci się siedzi? Może chcesz zmienić pozycję? Położyć się, wstać, pochodzić? Co mówi Twoje ciało? Gdybyś miał teraz wykonać jakiś ruch, którego ciało potrzebuje, 06 ‒ 07
człowiek, myśl
co by to było? Zapytaj ciało, poczekaj na odpowiedź. I zrób to, czego właśnie teraz potrzebuje Twoje ciało. Lubię posługiwać się porównaniem pracy z ciałem do rozmowy. Rozmowy są różne: towarzyskie, powierzchowne, luźne, niezobowiązujące, nudne, ale też mogą być głębokie, poruszające, piękne, zmieniające punkt widzenia. Tak samo jest w pracy z ciałem. Z jedną różnicą. W odróżnieniu od rozmów – ciało nie kłamie. Język ciała to nie tylko gesty czy wyraz twarzy, jak powszechnie myślimy. Nasze ciało wyraża się również niewerbalnie, poprzez szereg różnych doznań płynących z niego nieustannie. Poprzez fizyczny ból, często chorobę, wygodę i niewygodę. Podobno 93% komunikacji jest niewerbalnej. Ludzie, którzy rozwinęli świadomość ciała, są świadomi nie tylko tego, jak siedzą i stoją, ale też tego, jakie są ich twarze. Tak… bo twarz to też ciało! Swoją drogą, czy wiesz, że mamy około 70 mięśni twarzy? I je również należy ćwiczyć? Ćwiczysz? Masz świadomość wyrazu Twojej twarzy? Może spójrz w lustro i spróbuj poczytać swoją twarz. Miła lektura? Czy wręcz przeciwnie? Ciało i wygląd. Przywiązujemy ogromną wagę do wyglądu. Czasami wręcz obsesyjną. Fizyczność wydaje się najważniejsza. Czy wygląd to wszystko? Jon Kabat-Zinn w swojej książce „Życie, piękna katastrofa” pisze: „Zaskakuje mnie to, że potrafimy być tak bardzo zaaferowani wyglądem naszego ciała, a zarazem całkowicie nie mieć z nim kontaktu. (…) Jako społeczeństwo przywiązujemy ogromną wagę do wyglądu, a do wyglądu naszych ciał w szczególności. (…) W pewnym momencie życia wielu ludzi uznaje wygląd ciała za sprawę najważniejszą w hierarchii społecznych potrzeb, czują się z jakiegoś powodu niepełnowartościowi i zmartwieni swoim wyglądem...”. Co Ci przychodzi do głowy, kiedy myślisz o swojej relacji z ciałem? Weź spokojny wdech i zrób spokojny długi wydech. Zadaj sobie pytanie: W jaki sposób myślę o swoim ciele? Czy mi się podoba? Czy mam do niego zaufanie? Czy mam ochotę je wymienić albo coś w nim zmienić? Jak się nim opiekuję? Czy pozwalam mu odpocząć? Czy raczej je poganiam i wymagam niewykonalnych rzeczy? Niektórzy nie lubią lub wręcz nienawidzą swojego ciała. Bo boli albo jest grube, słabe, nie wygląda i nie zachowuje się tak, jak byśmy sobie tego życzyli. Kiedy nie lubimy swojego ciała, zaczynamy coraz bardziej na nie obojętnieć, coraz mniej je zauważać. Przestajemy słuchać komunikatów, jakie nam wysyła. A wysyła je ciągle, bo niezależnie od tego, jak długo już żyjesz na tym świecie, Twoje ciało zdążyło zgromadzić całkiem pokaźny bagaż doświadczeń. I co ciekawe – wszystkie te doświadczenia pamięta. Ciało to taka kronika, w której mamy zapisane, jak byliśmy tuu
#20
próba nawiązania kontaktu
traktowani. To album niewyrażonych emocji. Nasze ciała mówią. Nie tylko do nas, ale i o nas. Mówią o tym, jakie uczucia uderzały w nas najczęściej, na jakie z nich nie mieliśmy przyzwolenia. Są też tacy, którzy lubią swoje ciało tylko wtedy, kiedy jest sprawne i pozwala na robienie różnych rzeczy. Zdarza się, że eksploatują je wówczas do granic możliwości, mając przeświadczenie o swojej nieśmiertelności i niezawodności. Ciało ma po prostu służyć i działać. Jak potężnej mocy maszyna. Wtedy też nie bardzo wsłuchujemy się w sygnały i doznania, jakie z niego płyną. Emocje płynące z ciała. Jeśli nie czujesz swojego ciała, nie jesteś w stanie rozpoznać emocji z niego płynących. A kiedy nie rozpoznajesz emocji, nie wiesz, jakie masz potrzeby. Nie rozpoznajesz, kiedy potrzebujesz snu, a kiedy ruchu i aktywności. Kiedy chcesz jeść, a kiedy po prostu się nudzisz. Mylisz doznania i często robisz coś przypadkowego, tylko po to, żeby zagłuszyć sygnały wysyłane przez ciało, zamiast rozpoznać jego potrzeby. Wstańmy na chwilę i przyjrzyjmy się sobie w postawie stojącej. Jak czujesz swoje nogi? Jaki jest kontakt stóp z podłożem? Jak ustawiona jest Twoja miednica, klatka piersiowa, barki, głowa? Jak zmienił się oddech, kiedy stoisz? Jak się czujesz? Emocje wpływają na ciało? Wstyd to kurczenie się ciała, zgarbienie i zapadnięcie. Poczucie winy to w ogóle brak odczuwania czegokolwiek w ciele. Apatia to odrętwienie, a strach paraliżuje. Smutek i żal, stłumiony płacz rujnują narządy wewnętrzne, zwłaszcza jelita i płuca. Złość i gniew, szczególnie te stłumione, powodują napięcie karku i barków. A miłość i radość naładowują ciało energią, wigorem, gracją i elastycznością. Przejdź się. Pospaceruj i poprzyglądaj się sobie. W ruchu. Ciało potrzebuje ruchu. Czy Twoje ciało jest żywotne, energiczne, witalne i szczęśliwe? Po prostu się przyjrzyj. Są tacy ludzie, którzy potrafią się z ciałem dogadać. Prowadzą z nim pełnowartościowy dialog. Potrafią słuchać i mówić. Dają ciału to, co jest mu potrzebne, bo słuchają. Czują. Akceptują. Ich ruchy, gesty i mimika są przepełnione pozytywnymi emocjami, a oni sami płyną na falach życia, a kiedy nie płyną tylko idą, to unoszą się niemalże nad ziemią.
08 ‒ 09
człowiek, myśl
I takiej relacji z ciałem Ci życzę. Czuj, kochaj, żyj. Cdn.
Basia Libako, wszystkoistka, wprowadzam ludzi w świat jogi, pokazuję jej prostotę i pomagam ją zrozumieć. Ten artykuł napisałam z radością, w poprawnej pozycji siedzącej, z uważnością na ciało w tej pozycji i każde słowo tu zawarte. Kosztowało mnie to co prawda jeden garnek ryżu, który się spalił, bo trochę się wciągnęłam. Ale... ucieszyłam się z tego bardzo, bo w porę wyczułam spaleniznę. A to znaczy, że mam węch, co w czasach covidowych jest doskonałym testem, nie przymierzając, jak z Biedronki :)
tuu
#20
próba nawiązania kontaktu
Dopóki brzmią, świergoczą, klekotają, ćwierkają i kwilą − kruchy ład trwa. Jeśli zamilkną, a nas otoczy jedynie maszynowy klekot i elektryczne brzęczenie, stracimy coś znacznie więcej niż poranną pieśń skowronka. O fascynującym świecie ptaków, naszych próbach nawiązania z nimi kontaktu i stopniowo zamierającym śpiewie, rozmawiamy z Jackiem Karczewskim − przyrodnikiem, ornitologiem, autorem książek „Noc sów” i „Jej wysokość gęś”.
tekst: Julita Mańczak foto: Piotr Chara, Roman Brzeziński
przyroda pierwszego kontaktu „Hope” is the thing with feather. Emily Dickinson
Mnie niezwykle zaskoczyło, kiedy jako już
się w mięsie. Są jednak grupy ptaków, któ-
całkiem dojrzały człowiek wylądowałem
re były naprawdę mocno prześladowa-
w Anglii w Norfolk − mekce ptasiarzy −
ne, m.in. czaple, które sto lat temu na ca-
„Ptaki z natury nie boją się ludzi.
i nagle okazało się, że mogę podejść do
łym świecie w ilościach apokaliptycznych
Ptaki uczą się bać ludzi wkrótce po
dzikich ptaków na odległość kilku metrów,
szlachtowano na przeróżne sposoby, po to,
tym, jak nas poznają”. Nastały nie
a one mają to kompletnie gdzieś. To było
żeby pozyskiwać ich pióra i nimi handlo-
najlepsze czasy dla przyrody − po-
dla mnie niezwykłe doświadczenie kultu-
wać. To niezwykłe, że po upływie tylu po-
wyższe zdanie z Pańskiej książki „Jej
rowe − zrozumiałem wtedy, że ptaki ufają
koleń od wspomnianego procederu, cza-
wysokość gęś” dotknęło mnie jednak
nam, kiedy wiedzą, że mogą.
ple białe są wciąż tak płochliwe. Wiedza
szczególnie. Czy historia relacji ludzi
o zagrożeniu została przekazana. Innym
z ptakami zawsze wyglądała w ten
Sądzę, że trochę lubimy myśleć o sobie, że
gatunkiem napiętnowanym przez setki lat
sposób? Jak budować zaufanie mię-
zwierzęta na nasz widok uciekają. Bo to
były bociany czarne − przez swój kolor po-
dzy nami a tymi niezwykłymi pod-
my jesteśmy przecież koroną stworzenia.
dejrzewane o konszachty z diabłem.
niebnymi istotami?
A zwierzęta, jeśli mają jakiś odruch ucieczki, to raczej na widok typowego drapież-
Czy historia naszych relacji z ptakami
Tam, gdzie nie krzywdzimy ptaków, one
nika, który musi wykazywać pewne cechy.
od zawsze obarczona jest takim wid-
natychmiast odzyskują zaufanie do ludzi.
My nie jesteśmy typowym drapieżnikiem,
mem lęku? To prawda, że w pierwszym
Widać to chociażby w miejskich parkach,
dlatego np. ptaki niespecjalnie się nami
odruchu nie wydają się one być stwo-
gdzie ptaki wiedzą, że zwyczajowo nikt
przejmują. Nie wyglądamy ani jak tygrys,
rzeniami bliskimi, jak np. sarny czy
im nie szkodzi. Jeśli obyczaj krzywdze-
ani jak orzeł. Po prostu jesteśmy wszystko-
zające, ale z pewnością istnieją przy-
nia ptaków ustaje, przestają się nas bać.
żernymi zbieraczami, którzy rozsmakowali
kłady ściślejszych więzi między ludźmi
10 ‒ 11
myśl
a ptakami. Przecież niegdyś były one po prostu naszymi towarzyszami. Tak się składa, że zapytała pani o kwestię, która mnie szczególnie interesuje. Mam swoją prywatną teorię, że w naszym postrzeganiu kiedyś wszyscy byliśmy jednym. Cały świat ożywiony był energetycznie splątany − myśmy byli z nim splątani. Ptaki są istotami wolnościowymi − latają, są piękne, śpiewają. Te przymioty sprawiały, że od początku w pewnym sensie były nam bliższe nawet niż ssaki. W sferze duchowej zawsze skłanialiśmy się ku ptakom. Widzieliśmy w nich posłańcami bogów. Dzie-
Tysiąc lat temu z pewnością sytuacja była
Kolejna rzecz, która nas łączy z ptaka-
liliśmy na służące mocom dobrym i złym,
prostsza, bo ptaków było znacznie więcej
mi, to oczy. Też jesteśmy wzrokowcami.
ale tych drugich, ptaków śmierci, było
niż dziś. Były wszędobylskie i, tak jak lu-
Wyobraźmy sobie, że nagle ptaków nie
znacznie mniej. Sytuacja zaczęła ulegać
dzie, w większości są dziećmi słońca − też
ma. Idziemy do lasu, a tam kompletna ci-
zmianie wraz z pojawieniem się wielkich
chodzą na dwóch nogach, ciągle do siebie
sza. I to nie zimą, przy -15, ale w maju. Nie
religii monoteistycznych. Dzisiaj nie zda-
gadają, muzykują. Wbrew pozorom są
chodzi o to, żeby posiąść, kontrolować,
jemy sobie z tego sprawy, ale wszystkie te
do ludzi bardzo podobne pod względem
zdobyć, ale żeby być razem, dzielić się
religie były niezwykle animistyczne. Ptaki
wielu zachowań. Zgadzam się natomiast,
przestrzenią. Z ptakami jest jak z wieloma
uznawano za istoty święte lub półświęte −
że w kwestiach organoleptycznych mogą
innymi rzeczami − dopiero jak je stra-
medium między nami a niebiosami.
wydawać się dalsze. Ale prawdopodobnie
cimy, zdajemy sobie sprawę, co wnosiły
właśnie ta ich nieuchwytność od zawsze
do naszego życia. Wierzę, że przyroda
Być może właśnie dlatego budzą
nas podkręcała. Niby są na wyciągnięcie
jest częścią naszego ewolucyjnego DNA.
we mnie respekt i rodzaj dystansu.
ręki, ale właśnie trochę z innego świata,
Żeby normalnie funkcjonować, potrzebu-
Wydaje mi się, że znacznie łatwiej
z innej bajki. Dlatego jesteśmy skłonni
jemy przyrody, nawet jeśli zakładamy, że
jest nawiązać jakąś relację ze ssa-
traktować je w bardziej twórczy, uducho-
więcej szczęścia wniesie nowy smartfon
kiem. Podejść, pogłaskać… A z pta-
wiony sposób. Jeśli spojrzymy na starą
czy samochód.
kiem? W książce „Jej wysokość gęś”
ikonografię czy heraldykę, sądzę, że na
pisze Pan, że pierwsza zasada kon-
każde dziesięć ptaków przypadnie w naj-
Żeby nawiązywać zdrowe relacje z innymi
taktu z niektórymi gatunkami to „nie
lepszym razie tylko jeden ssak. Sztuka
ludźmi, podtrzymać w nas zdolności kre-
dotykać”.
i duchowość to ptaki.
atywne, jakąś ciekawość świata, empatię, potrzebujemy kontaktu ze światem przy-
Z ptakami mamy też taki kłopot, że wiele
rody. Myślę, że byłoby dla nas bardzo
gatunków jest malutkich, a my jednak dość
krzywdzące, gdybyśmy cały czas otaczali
duzi. I to też jest pewna bariera. Choć nie-
się wyłącznie sprzętami wykonanymi we-
które większe gatunki są niezwykle czułe
dług naszych standardów, gdzie wszyst-
na kontakt fizyczny. Np. oswojone pelika-
ko jest mniej lub bardziej kwadratowe.
ny czy sowy, które potrafią się garnąć do
Potrzebujemy tego naturalnego twórczego
ludzi, żeby posmyrali je za uchem. Wydaje
nieporządku, jaki jest w prawdziwym lesie,
mi się, że niektóre ptaki mają taką samą
ogrodzie, jaki zapewniają nam prawdziwe
potrzebę bliskości co część ssaków, tylko
motyle i ptaki. To one łączą nas z ja
my rzadziej tego doświadczamy.
kimiś pierwotnymi siłami. Nie chciałbym zabrnąć w ezoterykę, ale uważam, że jes
tuu
#20
Zastanawiam się nad innymi droga-
teśmy częścią jakiegoś większego pola
mi kontaktu, niekoniecznie opartymi
energetycznego, sieci powiązań. Przyroda
o dotyk i relację posiadania − bez
nam o tym przypomina. A ptaki to przy-
potrzeby podporządkowania ptaków
roda pierwszego kontaktu − dużo łatwiej
naszym oczekiwaniom.
je spotkać niż łosia czy sarnę. Ptaki mają
próba nawiązania kontaktu
jeszcze taką dodatkową właściwość, na
zmniejszyła się o 90%. Gdybyśmy sięg
którą nie tylko my jesteśmy wrażliwi, ale
nęli jeszcze głębiej, np. do lat 70., GUS
też wspomniane łosie czy żubry i wilki:
podawał, że mieliśmy w Polsce 7 mln par
dopóki ptaki ćwierkają, wszyscy w lesie
kuropatw. Dziś mamy 110 000 par. (I wciąż
wiedzą, że jest dobrze. Z chwilą, gdy ptaki
się na nie poluje!) O takich zmianach
milkną, wszyscy zaczynają się rozglądać,
mówimy.
co się dzieje. Jest w nich moc komunikacyjno-medialna, którą nie tylko my ludzie
Z czego one wynikają?
odbieramy. Z tego, że mamy to kompletnie gdzieś. Tego pięknego ptasiego rumoru jest
My Polacy jesteśmy wyjątkowo antropo-
jednak coraz mniej. I dzieje się tak nie
centryczni, skon-
tylko za sprawą globalnych zmian kli-
centrowani na so-
matu. Również w kontekście lokalnym
bie, pieniądzach,
mamy do czynienia z nie najlepszą
własnej mitologii
sytuacją. Wciąż wydaje nam się, że
i kościele. Wyda-
może i w miastach pozaludzka przy-
je nam się, że jeśli
roda ma ciężej, ale przecież na wsiach
osuszymy kolejną
z pewnością życie kwitnie. Tymczasem
rzekę, wytniemy
w wielu swoich wypowiedziach pod-
i zabetonujemy
które są zielo-
kreśla Pan, że sielankowa wizja pol-
kolejną puszczę,
nymi pustynia-
skiej wsi jako ostoi bioróżnorodności
to będzie rozwój i postęp. Nieważne, że
mi. Na naszych polach nie ma żadnego
to zamierzchła przeszłość.
ta rzeka płynęła swoim biegiem 15 000
życia, poza zbożem czy kartoflami, które
lat. Ale kiedy ktoś pomaże sprejem kost-
posialiśmy. Żeby ta monokultura prze-
Pochodzę ze wsi i to jest niewiarygod-
kę betonową, którą sami położyliśmy, to
trwała, używa się tylu środków zabez-
ne, jak np. moja miejscowość zmieniła
krzyczymy, że wandale. Jesteśmy strasz-
pieczających, że nic więcej na takiej gle-
się na przestrzeni ostatnich kilkunastu
liwie narcystyczni. Nie rozumiemy naj-
bie nie przeżyje. Ptaki nie mają co jeść,
lat. Populacja najbardziej podstawowych
bardziej podstawowych powiązań. Może
gdzie się schować czy założyć gniazda.
wiejskich gatunków, takich jak kuropatwa,
gdyby urzędnicy, którzy decydują, żeby
Dlatego coraz więcej zwierząt ciągnie do
wyciąć kolejną aleję starych drzew, mieli
miast, ale niestety przetrwanie tam rów-
jakiekolwiek pojęcie o tym, w jaki sposób
nież jest coraz trudniejsze. W tym roku,
te drzewa chronią klimat w mieście, ile
oprócz tego, że tradycyjnie wycinane są
wody przechowują i ile tlenu produkują,
pozostałe jeszcze dojrzałe drzewa, przez
jak nawilżają powietrze i jak oczyszcza-
cały kraj przetacza się zmasowana ak-
ją je z brudu i toksyn, gdyby wiedzieli, co
cja tępienia gawronów. A miasta były ich
te drzewa dają nam oraz m.in. ptakom, to
ostatnią deską ratunku.
może by tego nie robili. Żyjemy w kryzysie wiedzy, wartości i wzorców. Na poziomie
Działa Pan aktywnie w stowarzysze-
administracyjnym czy prywatnym wszyscy
niu Jestem na pTak! Na Waszej stronie
powtarzają te same błędy. Na przykład
zauważyłam ciekawą akcję dotyczą-
przekształcają tradycyjne polskie parki
cą ogrodów przyjaznych ptakom. Czy
i ogrody w jakieś dziwne martwe insta-
poza protestem wobec szkodliwych
lacje. Mamy najwyższe w Europie zuży-
działań podejmowanych przez wła-
cie trucizn rolniczych, zwanych środkami
dze możemy lokalnie, na poziomie
ochrony roślin. Stosujemy też najwięcej
jednostki, cokolwiek zrobić?
w Europie nawozów sztucznych. Jeżeli
14 ‒ 15
myśl
do tego dołożymy zaoranie wszystkich
Zacznę od tego, że wszystkie parki naro-
miedz, polnych dróg i większości łąk, za-
dowe i rezerwaty w Polsce to jest 1,54%
kopanie śródpolnych stawów i strumieni
całej powierzchni kraju. W takich miej-
oraz wykarczowanie wszystkich zagajni-
scach może nam się udać uratować żubra,
ków, to nie zaskakuje efekt w postaci pól,
ale tzw. pospolitych gatunków tam nie
ocalimy. Jeśli chcemy, żeby przetrwały
i skuteczniej oczyszczają powietrze. Są
i zawiesić ją na drzewie na skraju
u nas jeszcze jakieś kosy, rudziki czy droz-
jak mopy postawione do góry nogami na
parku czy lasu. Jest tak mało dojrza-
dy, potrzebujemy żywych ogrodów. Szcze-
wietrze. Jak to się dzieje, że u nas wszyscy
łych drzew z dziuplami, że niektóre ptaki
gólnie w kraju tak mocno zurbanizowanym
te drzewa tną? Nie wiem. Zachowujemy
zabijają się o to, żeby znaleźć miejsce dla
i uprzemysłowionym jak Polska. W najbliż-
się jakbyśmy byli z innej planety. Decyzje,
swojej rodziny.
szych latach spodziewam się ogromnego
które podejmują nasi urzędnicy sprawiają
tąpnięcia populacji tzw. ptaków ogrodo-
wrażenie jakby nas nie dotyczyły żadne
Myślę, że ogromnie szkodzi nam per-
wych, motyli czy pszczół. Już mamy naj-
globalne problemy − ani kryzys klimatycz-
spektywa, w której człowiek jest „koroną”
wyższy w Europie i jeden z najwyższych
ny, ani kryzys bioróżnorodności.
stworzenia. Życie na ziemi widzimy jako choinkę, na której szczycie znajduje się
na świecie wskaźników ekstynkcji gatunków lęgowych. Jak to się ma do mitu Polski
Zostawmy więc w naszych parkach i ogro-
człowiek. Tymczasem ziemski system życia
sielankowej, gdzie bocian polem kroczy?
dach stare drzewa i krzewy. Albo jak naj-
wygląda bardziej jak zagęstwiony krzak
Nijak. Na wsi jest już gorzej niż w mieście.
szybciej posadźmy nowe − i to nie te igla-
albo grzybnia. Któregoś dnia mocno się
Wystarczy wiosną pojechać na dowolną
ste, ale liściaste z jagodami, które będą
zdziwimy − na razie wycinamy na oślep
wieś i spróbować policzyć skowronki, któ-
pożywieniem dla ptaków. Jeśli chcemy
różne elementy tego życia, a to jest skłę-
re się odezwą z nieba − o ile w ogóle się
kontaktu i połączenia z siłami Ziemi, to
biona sieć połączeń, która kiedyś zacznie
odezwą. Ale wracając do Pani pytania −
musimy zapewnić ptakom miejsce do ży-
się zapadać.
jedną z rzeczy, które możemy zrobić, są na
cia. Każdy z nas może takie decyzje pod-
pewno ogrody przyjazne ptakom.
jąć. Jeśli czytelnicy mają kawałek swojego
Może na koniec jakaś pozytywna
ogrodu, to mogą w nim zrobić cuda, po-
myśl…
Jak powinien wyglądać taki ogród?
czynając od wspomnianej łąki kwietnej. Nie grabmy liści na zimę, a jeśli już coś
Prawie pozytywna (uśmiech). W ciągu
Na pewno nie powinien być zrobiony we-
musimy wygrabić, to zostawmy je w ką-
najbliższych kilku lat zdecydują się losy
dług równania tuja + kostka betonowa
cie na kupce − niech się robi kompost,
Ziemi i naszej cywilizacji. Bo najwyżej
+ trawnik z metra + krasnal. A niestety
a jeszcze jakiś jeż w nich przezimuje. Na-
tak długo jeszcze rzeczy będą zależały
w większości dzisiejszych ogrodów usil-
wet małe, indywidualne gesty mają sens
od nas. Brzmi trochę patetycznie, ale nie
nie staramy się, żeby przypadkiem żaden
i znaczenie, szczególnie gdy pomnożymy
mam co do tego wątpliwości. To ostatni
mlecz, stokrotka czy dżdżownica się nie
je przez tysiące i miliony. Jeśli nie mamy
dzwonek, żeby się obudzić − i nie wma-
pojawiły. Ogrody zaczynają wyglądać jak
ogrodu, możemy zbudować budkę lęgową
wiajmy sobie, że to, co ja robię nie ma
przedłużenie naszych salonów. Co drugi dzień kosiarka, co trzeci dzień dmuchawa, a raz w tygodniu nożyk, żeby wydrapać mech rosnący w szczelinach między kostką. Więc przede wszystkim przestańmy to robić. Każdy z nas przynajmniej na części ogrodu może wyznaczyć łąkę kwietną i kosić ją raz, dwa razy do roku. Będzie zdrowiej, taniej, lepiej dla krajobrazu, klimatu i przyrody. Kolejna przerażająca rzecz to napaść na drzewa i krzaki. Najważniejsze są stare drzewa − zarówno dla ptaków, jak i dla nas. Jedno stuletnie drzewo utrzymuje o wiele więcej życia niż sto młodych drzewek. Z wiekiem kora
Dopóki ptaki ćwierkają, wszyscy w lesie wiedzą, że jest dobrze. Z chwilą, gdy ptaki milkną, wszyscy w lesie zaczynają się rozglądać, co się dzieje. Jest w nich moc komunikacyjno-medialna, którą nie tylko my ludzie odbieramy.
się szczelinuje, gałęzie robią się coraz bardziej rosochate, pojawiają się dziuple, w których mogą mieszkać ptaki. Jedno życie przyciąga kolejne. Dojrzałe drzewa produkują też więcej tlenu, magazynują więcej wody, dają więcej cienia, lepiej chronią przed wiatrem czy mrozem tuu
#20
próba nawiązania kontaktu
znaczenia. Żyjemy w systemie naczyń połączonych i wszystko, co w nim robimy ma wpływ i znaczenie. A Pan, z którym ptakiem czuje się najbardziej związany? Bliżej Panu do gęsi czy do sowy? Zdecydowanie do gęsi, bo chyba nigdy nie ciągnęło mnie w stronę drapieżników. Do sów tak naprawdę przekonałem się dopiero, pisząc o nich książkę. Są fascynujące z różnych powodów. Cytując wypowiedź jednego z bohaterów „Miasteczka Twin Peaks” − są czymś innym, niż się wydają. Fascynują mnie sowie sprzeczności − z jednej strony mięsożerni drapieżcy, z drugiej − ptaki kobiet, sztuki kochania, uwodzenia, mądrości, czułości − nawet nie w sensie symbolicznym, ale dosłownym. Sowy bardzo lubią kontakt fizyczny. Gdyby miała pani w domu oswojoną sowę, ona by się cały czas domagała głaskania, smyrania, szczególnie w okolicach głowy. I tak można by z nimi w nieskończoność, na każdą tezę znajdzie się antyteza. Ale jednak mówi Pan, że gęś. Może to też jakaś pierwotna energia we mnie się odzywa i pokrewieństwo miejsca, w którym żyją gęsi. Jestem zdecydowanie bardziej człowiekiem rzecznych dolin i łąk niż gęstych sowich lasów. Dla naszych przodków gęsi były boskie. W wielu pięknych mitach związanych z pojawieniem się życia na Ziemi gęsi odgrywają kluczową rolę. No właśnie, klucze, które formują są absolutnie niesamowite. Wiedziała Pani że źródłosłów słowa „gęś”
16 ‒ 17
myśl
jest wspólny dla wszystkich indoeuropejskich języków? Niewiele jest takich słów – mama, tata, mleko, a także… jajo oraz drozd. Jedne z najstarszych słów w naszej kulturze i zapewne jedne z pierwszych ptaków, które zaczęliśmy nazywać. Takie ważne są gęsi. Może dobrym pomysłem na nawiązanie bliższej relacji z ptakami byłoby znalezienie sobie takiego jednego ptasiego bohatera i dowiedzenie się o nim czegoś więcej? Myślę, że to wspaniały początek na drodze do zwiększenia wrażliwości i poszerzenia naszej wiedzy. Mamy w Polsce ponad 200 gatunków, które u nas się lęgną i 450 takich, które można zaobserwować. Każdy może wybrać sobie dowolnego ptaka i zacząć od tego, że czegoś się o nim dowie, nawet jeśli początkowo nie będzie mieć pewności, że to jego patronus, posługując się językiem hogwarckim (uśmiech). Kto wie, może ktoś dostrzeże swoją bratnią, ptasią duszę choćby w swojskim wróbelku. Wysokich lotów. Niech ptaki będą z nami!
tuu
#20
próba nawiązania kontaktu
As long as they sing, chirp, croak and quiver – the fragile order lasts. If they fall silent and we are surrounded only by machine clatter and electric buzz, we will have lost something much more than a lark's morning song. We are talking to Jacek Karczewski – natural scientist, ornithologist, author of the books "Noc sów" ("The Night of Owls") and "Jej wysokość gęś" ("Her Majesty the Goose") – about the fascinating world of birds, our attempts to make contact with them and their singing, gradually dying off.
tekst: Julita Mańczak tłumaczenie: Wojciech Grabek
primary care nature
”Hope” is the thing with feather. Emily Dickinson
us. I was incredibly surprised when as a rather mature man I visited England, Norfolk – a mecca for birders – and suddenly it occurred to me that I could approach wild birds from a distance
"Birds by nature are not afraid of
of a few metres and they didn't even give a damn. For me, it was
humans. Birds learn to fear humans
an amazing cultural experience – I realized then that birds trust
soon after they meet us." It's not the
us when they know they can.
best time for nature – the abovementioned sentence taken from your book
I think we sort of like the idea that animals are running away at
"Her Majesty the Goose" affected me
the sight of us. For we are, after all, the crown of creation. Whereas
deeply. Has the history of people's
animals, if they have any reflex to flee, it's rather at the sight of
relationship with birds always looked
a typical predator that must exhibit certain characteristics. We
that way? How do we build trust be-
are not typical predators, which is why birds do not particularly
tween us and these remarkable sky
care about us. We look neither like a tiger nor like an eagle.
creatures?
Simply put, we are omnivorous gatherers who have indulged in meat. However, there are groups of birds that were persecuted,
18 ‒ 19
Birds regain their trust in humans imme-
such as herons; a hundred years ago they were slaughtered in
diately in places where they are not hurt
apocalyptic numbers all over the world, in various ways, in order
by us. For example, this can be seen in city
to obtain and sell their feathers. It is remarkable that after so
parks where traditionally no one harms
many generations of the aforementioned practice, white egrets
birds and they know it. If the custom of
are still so skittish. Knowledge of the threat has been passed
hurting birds ceases, they cease to fear
on. Another species stigmatized for hundreds of years was the
myśl
black stork. Because of its colour it was suspected of conspiring
for closeness as some mammals, only we
with the devil.
experience it less often.
Has the history of our relationship with birds always been
I wonder about other avenues of con-
laden with this spectre of fear? It's true that our first thought
tact, not necessarily based on touch
is that they don't seem to be close creatures like deer or
and the relationship of possession –
hares, but there are certainly examples of closer bonds
without the need for birds to conform
between humans and birds. After all, once, they were our
to our expectations.
companions. Another thing we have in common with As it happens, you asked about an issue that particularly inter-
birds is eyes. We're visual, too. Imagine
ests me. I have my private theory that once we were all united
that suddenly all the birds are gone. We
in our perception. The entire animate world was energetically
go into the woods, and there is complete
entangled – we were entangled with it. Birds are creatures of
silence. Not in winter, at -15 degrees
freedom – they fly, they are beautiful and they sing. From the
Celsius, but in May. It's not about pos-
very beginning, these qualities made them in a sense closer to
sessing, controlling, conquering, but about
us even than mammals. In the spiritual realm, we have always
being together, sharing space. The issue
leaned towards birds. We saw them as messengers of gods. We
with birds is the same as with many other
divided them into those serving good and evil powers, but there
objects – only when we lose them do we
were far fewer of the latter, the birds of death. The situation
realize how much they contributed to our
began to change with the emergence of the great monotheistic
lives. I believe that nature is part of our
religions. We don't realize it today, but all these religions were
evolutionary DNA. To function normally,
extremely animistic. Birds were considered sacred or semi-sacred
we need nature, even if we assume that
beings – a medium between us and the heavens.
a new smartphone or a car would bring us more happiness.
Perhaps that is why they inspire awe and a kind of distance in me. It seems to me that it is much easier to establish some
To establish healthy relationships with oth-
sort of relationship with a mammal. You can approach it,
er people, to sustain our creative abilities,
pet it... What about a bird? In the book "Her Majesty the
some curiosity about the world, empathy,
Goose" you write that the first rule of contact with certain
we need to be in contact with the natural
species is "do not touch."
world. I think it would be very harmful if we only surrounded ourselves with equipment
A thousand years ago the situation was certainly simpler because
made to our standards, where everything
there were many more birds than today. They were ubiquitous
is more or less squarish. We need natural
and, like humans, they are mostly the children of the sun – they
creative disorder that is to be found in
also walk on two legs, constantly talk to each other and make
a real forest, a garden, provided by real
music. Despite appearances, in many ways, they are very similar
butterflies and birds. They are what con-
to humans. I do agree, however, that they may seem distant in
nects us to primal forces. I don't want to
terms of organoleptic characteristics. It is probably this very
get too far into esotericism, but I think we
elusiveness of birds that has always been so appealing to us.
are part of a larger energy field, a web
They seem to be within hand's reach, but they are from another
of connections. Nature reminds us of this.
world altogether. Therefore, we are inclined to treat them in
Meanwhile, birds are primary care na-
a more creative, soulful way. If you look at old iconography or
ture – it is much easier to find them than
heraldry, I think there is at best only one mammal for every ten
to find an elk or a deer. There is another
birds. Art and spirituality are birds.
characteristics of birds that not only human being are sensitive to, but also the
There is also another issue with birds: many species are tiny,
aforementioned elk or bison, and wolves:
yet we are quite big. And that's a bit of a barrier, too. Although
as long as birds are chirping, everyone in
some larger species are extremely sensitive to physical contact.
the forest knows everything is okay. The
For example, tame pelicans and owls, reaching out to people to
moment birds fall silent, everyone in the
pet them behind the ears. I think some birds have the same need
forest begins to look around to see what is
tuu
próba nawiązania kontaktu
#20
happening. There is communicative power
us and the birds, maybe they wouldn't
urbanized and industrialized as Poland. In
in them that not only we, humans, perceive.
do it. We live in a crisis of knowledge,
the coming years, I expect a huge decline
values and patterns. At the administra-
in populations of the so-called garden
However, there is increasingly less of
tive or private level, everyone makes the
birds, butterflies or bees. We already have
that beautiful bird rumble. And this is
same mistakes over and over again. For
the highest extinction rates of breeding
not only due to global climate change.
example, people transform traditional
species in Europe and one of the highest
In the local context, too, we are fac-
Polish parks and gardens into some kind
in the world. How does this relate to the
ing a less than ideal situation. We
of strange dead installations. We have the
myth of the idyllic Poland, where the stork
still think that non-human nature may
highest consumption of agricultural poi-
walks through the fields? It does not relate
have it harder in cities, but life certain-
sons, known as plant protection products,
at all. It's already worse in the countryside
ly thrives in the countryside. Mean-
in Europe. We also use the highest amount
than it is in the city. Go to any village in
while, in many of your statements you
of artificial fertilisers in Europe. If we add
the spring – good luck trying to spot any
emphasize that the idyllic vision of
to this the ploughing up of all baulks, field
lark singing. But back to your question –
the Polish countryside as a sanctuary
roads and most meadows, the burying
one of the things we can do is certainly
of biodiversity is a thing of the past.
of mid-field ponds and streams, and the
to create bird-friendly gardens.
clearing of all coppices, then it is no surWhat should such a garden look like?
I come from a rural area and it's incredible
prise that we are left with the landscape
how, for example, my village has changed
of fields that resemble green deserts. There
over the last decade or so. The population
is no life in our fields except the grain or
It certainly shouldn't be created according
of the most basic rural species, such as the
potatoes we have sown. For this monocul-
to the following equation: thuja + paving
partridge, has declined by 90%. If we go
ture to survive, so many protective agents
stone + grass roll + a dwarf. Unfortunately,
back even further, e.g. to the 1970s, the
are used that nothing else can survive on
in most gardens today, we are trying hard
Central Statistical Office reports that we
such a soil. Birds have no food to eat and
to make sure that no milkweed, daisy or
had 7 million pairs of partridges in Poland.
no place to hide or nest. This is why more
earthworm accidentally appears. Gardens
Today we have 110,000 pairs (and they are
and more animals are drawn to cities, but
are starting to look like extensions of our
still being hunted!). These are the types of
unfortunately survival there is also becom-
living rooms. You can hear a mower every
changes we are talking about.
ing more and more difficult. This year, in
other day, a leaf blower every third day,
addition to the traditional cutting down
and once a week a knife to scratch out the
of the remaining mature trees, a massive
moss growing in the cracks between the
rook extermination campaign has been
paving stones. So let's stop doing that in
From the fact that we don't give a damn.
sweeping across the country. Meanwhile,
the first place. Each of us can designate at
Polish people are extremely anthropocen-
cities were their last resort.
least part of the garden to be a wildflower
What do they come from?
tric, focused on ourselves, money, our own
meadow and mow it once or twice a year.
mythology and the church. We think that
You are an active member of the Jest-
It will be healthier, cheaper, better for the
if we drain another river, cut down yet
em na pTak! association. I noticed an
landscape, climate and nature. Another
another primeval forest and pour concrete
interesting campaign on your website
scary thing is the campaign to cut down all
over it, we will contribute to development
about bird-friendly gardens. Apart
trees and bushes. Old trees are the most
and progress. Never mind that this river
from protesting against the harmful
important – both for the birds and for us.
has been there for 15,000 years. On the
actions taken by the authorities, can
One hundred-year-old tree supports much
other hand, when someone spray-paints
we do anything locally, at the indi-
more life than a hundred young trees.
a concrete cube that we have erected
vidual level?
With age, the bark fissures, the branches
ourselves, we scream vandalism. We are
become more dewy and hollows appear
terribly narcissistic. We don't understand
Let me start by saying that all nation-
where birds can live. One life attracts an-
the most basic connections. Maybe if the
al parks and reserves in Poland consti-
other. Mature trees produce more oxygen,
officials who decide to cut down another
tute 1.54% of the country's total area. In
store more water, provide more shade,
avenue of old trees had any idea how
such places we may be able to save the
provide better protection from wind or
those trees protect the climate in the city,
European bison, but the so called com-
frost and clean the air more effectively.
how much water they store and how much
mon species cannot be saved there. If we
They are like cleaning mops put upside
oxygen they produce, how they moisten
want any blackbirds, wrens or thrushes
down in the wind. How is it that in our
the air and how they cleanse it of dirt and
to survive in our country, we need living
country everyone cuts down those trees?
toxins, if they knew what these trees give
gardens. Especially in a country as heavily
Hard to say. We act like we've come from
20 ‒ 21
myśl
another planet. The decisions made by our officials make it seem
you had a pet owl at home, it would be
as if global problems do not concern us – neither the climate
constantly demanding to be stroked, pet-
crisis nor the biodiversity crisis.
ted, especially around the head. And so one could go on with them indefinitely, for
Let's leave old trees and shrubs in our parks and gardens in
every thesis there is an antithesis.
peace. Or plant new ones as soon as possible – not coniferous ones, but deciduous ones with berries that will be food for the
And yet you say – the goose.
birds. If we want to be in contact and connect with the forces of the Earth, then we need to give the birds a place to live. Each
Maybe it's also some primal energy in me
of us can make such decisions. If our readers have a garden,
and an affinity for the place where geese
they can do wonders in it, starting with the aforementioned
live. I am definitely more of a river valley
wildflower meadow. Don't rake the leaves for the winter, and if
and meadow man than a dense owl forest
you do, leave it in the corner in a pile – let it turn into compost.
man. To our ancestors, geese were divine.
Maybe even a hedgehog might overwinter in it. Even small, indi-
In many beautiful myths related to the
vidual gestures have meaning and significance, especially when
emergence of life on Earth, geese play
multiplied by thousands and millions. If we don't have a garden,
a key role. Exactly, the keys they form are
we can build a nest box and hang it from a tree at the edge of
absolutely amazing. Did you know that the
a park or forest. There are so few mature trees with hollows that
root of the word "goose" is common to all
some birds are killing themselves to find a place for their family.
Indo-European languages? There aren't many words like that – mother, father, milk,
I think we are greatly harmed by the viewpoint that man is the
and also... egg and thrush. One of the
"crown" of creation. We see life on Earth as a sort of a "Christmas
oldest words in our culture and probably
tree" with man at the top. Meanwhile, the Earth's living system
one of the first birds we started naming.
looks more like a thickened bush or mycelium. One day we'll be
That's how important geese are.
hit hard – for now we're blindly cutting out the various elements of this life, while this is a convoluted web of connections that will
Maybe a good idea to develop a clos-
one day begin to collapse.
er relationship with birds would be to find that one bird hero and learn more
How about a positive thought at the end...
about it?
Almost positive. In the next few years the fate of the Earth and
I think it's a great start on the road to
our civilization will be decided. Because that's how long things
increasing sensitivity and expanding our
will continue to depend on us, at the most. Sounds a bit pomp-
knowledge. In Poland, we have more than
ous, but I have no doubt about it. This is the last call to wake
200 species that breed here and 450 that
up – and let's not tell ourselves that what I do doesn't matter.
can be observed. Anyone can choose any
We live in an interconnected system and everything we do has
bird and start by learning something about
impact and meaning.
it, even if at first they are not sure that it is their Patronus, using Hogwarts language.
And you, which bird do you feel most connected to? Are you
Who knows, maybe someone will see their
closer to a goose or an owl?
bird soulmate even in a domestic sparrow. Fly high. Let the birds be with us!
Definitely a goose, as I don't think I've ever been drawn towards predators. It wasn't until I was writing the book about owls that I really became convinced of them. They are fascinating for various reasons. To quote the statement of one of the characters from "Twin Peaks" – the owls are not what they seem. I am fascinated by contradictions in owls – on the one hand carnivorous predators, on the other – birds of women, the art of love, seduction, wisdom and tenderness – not even in a symbolic sense, but in a literal one. Owls really like physical contact. If tuu
#20
próba nawiązania kontaktu
• Natalia Kotkowska
Próba odpowiedzi na pytanie „Kim była
Wśród licznych zapisków Poetki znaleźć
Agnieszka Osiecka?” jest z góry skaza-
można oryginalny alfabet, który ułożyła
na na niepowodzenie. Nie było jednej
ze spraw, ludzi i rzeczy, które lubiła lub nie
Osieckiej. Była podwójna, poczwórna,
lubiła albo ją nudziły. Dla zabawy i w ra-
dla każdego inna, tak jak i my jesteśmy
mach ćwiczeń z wyobraźni postanowiłam
zwielokrotnieni i nieustannie występu-
zrobić to samo. Szybko okazało się, że:
jemy w różnych rolach, zmieniając wciąż stroje i dekoracje.
1. Ta niewinna zabawa jest niczym autoterapia. Myślę, że właśnie w tych alfabetach Osiecka pozwoliła podejść do siebie naprawdę blisko. Może właśnie o tym mówił napis na frontonie świątyni Apollina w Delfach? γνῶθι σεαυτόν – poznaj samego siebie. 2. Rzeczy, które mnie nudzą, nudzą mnie tak bardzo, że nawet nie chce mi się o nich pisać, tak więc „pomiń, co uwiera”. 3. Ku mojemu zdziwieniu o wiele łatwiej było napisać alfabet rzeczy, które lubię niż tych, których nie lubię. A więc szklanka jest wciąż do połowy pełna.
alfabet
tekst: Aleksandra Podżorska
a tu niespodzianka – miejsce na Twój alfabet ►
lubię
nie lubię
noli me tangere
„Nie dotykaj mnie” mówi Chrystus do Marii Magdaleny, w tanecznym wygięciu unikając jej dotyku. Bóg, który już nie chce być człowiekiem, ucieka od kontaktu i jasno daje do zrozumienia, że to, co niepojęte powinno takie zostać. Lecz my chcemy wiedzieć i dotykać jak niewierny Tomasz, wszystkiego, w co przyszło nam wierzyć. Ponieważ to, czego nie możemy zobaczyć, istnieje w naszej percepcji z najwyższym trudem. Nawet wirus, który zabija dziesiątki tysięcy ludzi dziennie.
tekst: Przemysław Jędrowski ilustracja: Światosława Sadowska
„Noli me tangere” (łac. nie dotykaj mnie)
podejmowało ten temat. Nie dostał na nie
agresywny wobec ludzi i arogancki wo-
to jeden z bardziej intrygujących moty-
zlecenia też Caravaggio, ale namalował
bec wszystkiego, co w ówczesnej sztuce
wów ikonograficznych w sztuce chrześci-
„Niewiernego Tomasza”. Kolejny ikonicz-
ważne. A malował to, za co mu płacono.
jańskiej. Jest ilustracją sceny z Ewangelii
ny motyw, rozwijający znaczenia „Noli
Nie zniszczył malarstwa, ale wprowadził
św. Jana (J 20,17), która opisuje spotkanie
me tangere”.
do niego brutalistyczny realizm, mrok oraz
Marii Magdaleny z Jezusem tuż po zmar-
I tu mała dygresja. Niektórzy z nas
fizyczny niepokój i napięcie u widza. Te
twychwstaniu. Kobieta przyszła do grobu
mają potrzebę intensywnego życia. Ciąg
ostatnie w podobnej intensywności po-
zająć się ciałem Chrystusa, ale nie rozpo-
łego podejmowania ryzyka, rywalizacji
wróciły dopiero w malarstwie XIX-wiecz-
znaje go – myśli, że spotkała ogrodnika.
czy testowania własnych granic. Psycholo-
nych symbolistów i filmach niemieckich
Pyta, gdzie przeniósł ciało jej mistrza. Jed-
gowie nazywają takie dominujące osobo-
ekspresjonistów z początku XX wieku. Ca-
nak w przeczuciu cudu zmartwychwsta-
wości „typem A”. Często są to ludzie wprost
ravaggio mawiał, że na jego obrazy nie
nia wyciąga rękę, próbuje go dotknąć.
uzależnieni od adrenaliny, uprawiający
tylko się patrzy, ale przede wszystkim się
W odpowiedzi słyszy „Noli me tangere”.
sporty ekstremalne czy outsiderzy żyjący
je czuje. Metodycznie za to niszczył siebie,
To odrzucenie, niespodziewany dystans
poza utartym systemem społecznym, ba-
oscylując między pracownią, pijaństwem,
i obojętność wobec bliskiej osoby, teolo-
lansujący na granicy autodestrukcji. Nie
gwałtownymi romansami i bójkami. Był
dzy interpretują jako symbol ostatecznej
mogąc nawiązać świadomego kontaktu
homoseksualistą i gwałtownikiem, który
przemiany Jezusa z człowieka w boga.
ze sobą, zastępują go gwałtownością do-
Porzucenie wszystkiego, co zrozumiałe,
świadczania rzeczywistości. Lub jej ne-
cielesne, ludzkie na rzecz absolutu istoty
gacją. W historii sztuki zdarzało się, że
wyższej. Dlatego kontakt człowieka z tym
takie osobowości obracały swoją gorącz-
wymiarem nie był i nie jest możliwy. Ten
kę w przełomowe idee i formy. Powitajmy
brak porozumienia i kontaktu namalo-
zatem Michelangelo Merisi da Caravag-
wali m.in. Giotto di Bondone, Duccio di
gio. Malarza, który jak twierdził inny arty-
Buoninsegna, Fra Angelico i Tycjan. Dziś
sta, akademicko ułożony Nicolas Poussin.
w covidowych czasach „Noli me tange-
„urodził się, by zniszczyć malarstwo”.
re” mogłoby być symbolem społecznego
Caravaggio miał charakter i styl ży-
dystansu i społecznej odpowiedzialności
cia ulicznika. Według opisu mu współcze-
Kościoła. Ale nie jest. Historycznie symbo-
snych był niski, krępej budowy z rosnącą
lika tej sceny była ważna szczególnie dla
nadwagą, miał ciemną skórę i brzydką
twórców, którzy orbitowali wokół renesan-
twarz. Nie akceptował siebie i w tym
sowej idei człowieka oraz namysłu nad
wielu upatrywało źródła jego aspołecz-
jego pozycją względem świata i Boga. Im
nych zachowań. Nie miał domu, ani ro-
dalej w nowoczesność, tym mniej twórców
dziny, ignorował normy społeczne, był
tuu
#20
próba nawiązania kontaktu
nie rozstawał się z nożem. Na ostrzu noża
akceptowany bezwarunkowo. Zdarzało
właśnie Derek Jarman, reżyser „Caravag-
się, że zleceniodawcy żądali innych wer-
gia” z 1986 roku, umieścił motto jego życia:
sji prac lub wprost je odrzucali, nie ro-
„nie ma nadziei ani strachu”. Widzimy je
zumiejąc ich szokującego realizmu. Taki
gdy w jednej ze scen filmu młody artysta
los spotkał m.in. „Madonnę pielgrzymów”
pół żartem pół serio grozi nożem kochan-
namalowaną do jednej z kaplic Bazyliki
kowi. To mroczne „carpe diem” i „no future”
św. Piotra. Artysta zamiast prestiżowej re-
w jednym, choć apokryficzne, dobrze opi-
alizacji został po wielu miesiącach pracy
suje los malarza. Można też powiedzieć,
z niczym, czyli z własnym obrazem. Także
że tylko dzięki temu, iż Caravaggio kształ-
dlatego ten Michał Anioł nie zostawił po
tował swój styl w Rzymie przełomu XVI
sobie uwielbianej Kaplicy Sykstyńskiej czy
i XVII wieku, w epoce ekstrawaganckich
Piety. Był zbyt bezkompromisowy, nikomu
papieży i kardynałów, znamy jego imię.
nie schlebiał i nigdy nie malował z play-
Tam spotkał swojego idealnego mecenasa,
backu. Finałem historii Caravaggia także
kardynała Francesca Marię Bourbon del
nie było wyjątkowe dzieło, opus magnum
Monte, który podzielał jego poglądy na
jego życia. Stało się nim zabójstwo i los
sztukę, męskie piękno i przez długi czas
banity. 28 maja 1606 roku malarz ugodził
gościł pod własnym dachem. Sfinanso-
śmiertelnie nożem Ranuccia Tommasonie-
wał też wiele nowatorskich prac Caravag-
go. Do końca nie jest jasne, czy stało się
obwieszone płótnami w ciężkich złotych
gia, które zrewolucjonizowały całą epokę.
to w szale gry w piłkę, w erotycznej za-
ramach. Słownikowy przykład horror va-
Dlatego współcześni odnotowali jego po-
bawie czy z zazdrości. W obawie przed
cui i pruski Pinterest w jednym. Cóż, taki
stać, temperament i malarstwo. W alter-
karą śmierci Caravaggio uciekł z Rzymu.
zeitgeist. Jednak wytrwały widz odbierze
natywnej, mniej łaskawej rzeczywistości,
Na początku do Neapolu, a następnie
swoją nagrodę. Dla mnie był nią zawsze
Michealangelo Merisi mógłby skończyć
na Maltę, gdzie został przyjęty do zako-
„Niewierny Tomasz” Caravaggia. Obraz
na ulicy jako ofiara wprawniejszego apa-
nu Kawalerów Maltańskich. Na zlecenie
namalowany pomiędzy 1601 a 1602 ro-
sza lub jako malarz świętych obrazów dla
Wielkiego Mistrza w 1608 roku namalo-
kiem wisi w pierwszej linii od dołu, więc
prowincjonalnych proboszczów. Stało się
wał „Ścięcie św. Jana Chrzciciela”. Do dziś
stajemy z nim oko w oko. Jego rozmiary,
jednak inaczej. Znany z celebryckiej po-
można je podziwiać w ołtarzu kontrkate-
107 cm (wys.) na 146 cm (szer.), oraz kom-
zycji artysty rzymskich elit nie był jednak
dry św. Jana w La Valletta. Jednak gdy
pozycja ukazująca cztery prawie natu-
sprawa morderstwa wyszła na jaw, mal-
ralnej wielkości postaci w zbliżeniu, od
tańczycy osadzili go w więzieniu. Oczy-
pasa w górę, ustawiają widza w roli kolej-
wiście uciekł z niego, dopływając małą
nego uczestnika sceny. Pozwalają stanąć
rybacką łodzią na Sycylię. Po roku znów
obok Chrystusa i trzech apostołów, po-
był Neapolu, gdzie w 1610 roku docze-
chylić się wraz z nimi nad palcem włożo-
kał się papieskiego ułaskawienia i ruszył
nym w bok. Ten detal stanowi epicentrum
w drogę powrotną. Nigdy jednak nie do-
obrazu. To właśnie widzimy w pierwszym
tarł do Rzymu, swojego raju utraconego.
kontakcie. Niezwykle realistyczną, nama-
Zmarł 18 lipca tego samego roku w Porto
lowaną z fotograficzną dokładnością dłoń
Ercole, biednej nadmorskiej osadzie. Miał
z wyprostowanym palcem, który tkwi głę-
39 lat.
boko w otwartej ranie. Podążamy za nią
Stojąc w Galerii Malarstwa w Parku
i widzimy nabrzmiałą, jakby niezdrową,
Sanssouci, trudno skupić wzrok. Koncep-
jątrzącą się dolną krawędź rozciętego
cja wystawiennicza w XVII i XVIII wieku
ciała i uniesioną przez palec, napiętą
opierała się na maksymalnym zapełnie-
mięsistą skórę powyżej. Całość indukuje
niu ścian obrazami bez jakiegokolwiek
niemal fizyczny ból i odruch odwrócenia
porządku znaczeń lub epok. Nie inaczej
wzroku. Dopiero potem robimy mentalny
jest w galerii Sanssouci – jednym z budyn-
krok wstecz i zdajemy sobie sprawę, na
ków rokokowego kompleksu pałacowego
co patrzymy, wracamy do narracji dzieła.
w Poczdamie, zbudowanego przez Fryde-
Wszystkie postaci otacza idealny mrok.
ryka Wielkiego w połowie XVIII wieku. Ga-
Nieprzenikniona czerń, stanowiąca znak
leria to po prostu niekończące się ściany
rozpoznawczy malarstwa Caravaggia,
30 ‒ 31
myśl
obramowuje ciasno namalowaną grupę.
człowieka z ulic Rzymu XVII wieku, a jego
Postacie wycina z tła silne światło rzucone
rysy i mimika zdradzają brak jakiegokol-
z lewej strony. Chrystus skupia na sobie
wiek wyrafinowania. Zmarszczone czoło
największą uwagę, ponieważ jako jedyny
jest oznaką niedowierzania i jedyną reak-
jest postacią jasną i pokazaną w pełni pla-
cją na cud cielesności Chrystusa, w którego
stycznie. Jego biała tunika i blada skóra
właśnie powtórnie uwierzył. Równie pro-
stanowią najjaśniejsze elementy przed-
ste, choć szczere, emocje ukazują twarze
stawienia. Tomasz i pozostali apostołowie
pozostałych apostołów. Jedynie na obli-
pokazani są fragmentarycznie. Pełnią rolę
czu Chrystusa pojawił się trudny do zdefi-
uzupełniających kompozycje plam złożo-
niowania wyraz bólu, troski i skupienia. To
nych z głów i zgarbionych ramion. Cała
on także reżyseruje całą sytuację – jego
scena ma bardzo silną dramaturgię – wy-
dłoń trzyma dłoń Tomasza i wpycha ją
gląda jak fotos z teatralnego przedsta-
wraz z palcem we własny przebity bok.
wienia pozbawionego scenografii. Takie
Zgodnie ze słowami Ewangelii Św. Jana:
budowanie scen to jeden ze znaków roz-
„Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje
poznawczych caravaggionistycznej rewo-
ręce. Podnieś rękę i włóż [ją] do mego
lucji w malarstwie. Brawurowy skok w no-
boku, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wie-
woczesność. Wcześniej sceny biblijne lub
rzącym!” (J 20, 27). Szkopuł polega na
mitologiczne malowano, próbując oddać
tym, że Ewangelia w szerszym kontekście
idylliczne piękno tematu, postaci, sztafaż
mówi o „widzeniu”, nie o „dotykaniu” ran.
natury i koniecznie umieścić je w realiach
Pomimo tego, że Chrystus zachęca Toma-
przedstawianej epoki. U Caravaggia mo-
sza do działania, ten odpowiada „Pan
delami byli zwykli ludzie, z ich prostac-
mój i Bóg mój”, dając świadectwo wiary.
twem, a nawet brzydotą. Każdy z jego
Wszystkie wcześniejsze przedstawienia
religijnych obrazów pokazuje postaci we
tego motywu, szczególnie we Włoszech,
współczesnych mu strojach, a sceny z ży-
nie pokazywały fizycznego kontaktu,
cia świętych czy Jezusa wyglądają jakby
a tym bardziej wkładania ręki w bok. Były
działy się tuż obok ulicy, na której mieszka
bliższe poetyce „Noli me tangere” i miały
malarz. Św. Tomasz ma twarz prostego
skłaniać widza ku słowom: „Błogosławieni,
tuu
#20
próba nawiązania kontaktu
którzy nie widzieli a uwierzyli” (J 20, 24-
w zachęcie do wkładania przez Tomasza
29). Dlaczego więc Caravaggio namalo-
ręki w bok, nie tylko udowadnia mu zmar-
wał to w taki sposób? Pierwsza odpowiedź
twychwstanie, ale przyłącza go tym sa-
brzmi: bo to był Caravaggio. Druga, że
mym do swojego mistycznego ciała, do
zleceniodawca dzieła, markiz Vincenzo
którego wszyscy finalnie dołączymy. Czyli
Giustiniani, zasugerował, aby malarz za-
zapowiada Zbawienie dla wszystkich, któ-
inspirował się sposobem przedstawienia
rzy uwierzą w dniu Sądu Ostatecznego.
tematu w północnej Europie. W sztuce nie-
Współczesny świat i ludzie pełni są
mieckiej kręgu np. Martina Schongauera
sprzeczności, ambiwalencji i zagubienia.
„Niewierny Tomasz” był dużo bardziej do-
Trwa zapaść wiary w autorytety nauki i re-
słowny niż w tradycji włoskiej. Tam poja-
ligii. Wracają więc stare demony – proste
wia się często gest trzymania i prowadze-
recepty na rzeczywistość oparte na dy-
nia ręki Tomasza przez Jezusa. W efekcie
chotomii. Tego, co nasze vs inne. Kryzys
otrzymaliśmy obraz o wyjątkowej inten-
w trybie ciągłym nie jest już tylko udziałem
sywności przekazu, który stał się ikono-
globalnej gospodarki, lecz przede wszyst-
graficznym hitem. I był taśmowo kopio-
kim naszej własnej tożsamości. Dlatego
wany przez cały XVII i XVIII wiek.
patrząc na Boga, który nie chce być już
Z teologicznego punktu widzenia zaś
człowiekiem, i z człowiekiem nie chce mieć
„Niewierny Tomasz” naprawia „błędy”
już nic wspólnego, nie zapominajmy, że
„Noli me tangare”. Oto zdystansowany
najtrudniej jest nawiązać kontakt z sa-
Bóg wraca między ludzi i choć ma żal,
mym sobą. Dotknąć własnej istoty, nie bać
że nie uwierzyli, nie widząc, pokazuje na
się ciemności, zrozumieć, zaakceptować
przykładzie Tomasza, że rozumie. Że wie,
i uwierzyć w siebie. Nie uchylajmy się. Jak
iż wątpić jest rzeczą ludzką i empatyzuje
Tomasz Caravaggia włóżmy głęboko pal-
z tym stanem rzeczy. Niektórzy dodają, że
ce w ranę. Może to pomoże.
Przemysław Jędrowski, z wykształcenia technik leśnik i historyk sztuki. Miłośnik słowa. Komercyjnie tworzy komunikacje marek i jeszcze więcej o nich mówi. Komentuje sztukę nowoczesną i dawną. Czyta dużo i różnie. A najchętniej żegluje jak najdalej, nie mówiąc nic.
autorka: Katarzyna Smoczyńska
34 ‒ 35
@piesparowka
myśl
tuu
#20
próba nawiązania kontaktu
Do sterowania służą mi jedynie trzy po-
robię je drżącą ręką na czułościach
jeden wskaźnik, trzy obrotowe pierście-
niami, przezroczystymi bielami albo
krętła zamontowane na górze, gałka, nie z przodu i brzęczący kilkusekundowy opóźniacz. Ląduję w świecie, od którego
oddziela mnie pięciocentymetrowej grubości okno zmontowane solidnie z sześ
ciu kawałków szkła. Okno ma czarne, płócienne kurtyny, które odsłaniam tylko w sytuacjach naprawdę wyjątkowych, świat mogę podglądać cały czas przez specjalne mniejsze, czternastomi-
limetrowe, okienko. Widoczny obraz jest zawsze lekko rozmyty, nieco oliwkowy, ma jedwabistą fakturę i jest zamknięty w ramie z zaokrąglonymi rogami. Czuję
się jakbym trafił na odległą planetę, a przecież leżę tylko na ciepłej łące pośród owadów i traw i niczego nad-
zwyczajnego nie odkrywam. Mam kilka lat, a w ręku statek kosmiczny Zenit-E nr 75064160.
Fotografie wychodzą fatalnie, ponie-
waż nic nie umiem. Są prawie białe, kiedy zapominam przymknąć przysłonę
do wybranej wartości za pomocą środ-
statek
tekst & foto: Jędrzej Tęczyński
kowego pierścienia. Poruszone, kiedy
liczonych w DIN. Z ciętymi nożem ciez chaosem kształtów i barw, jakbym
chciał się popisać, że umiem rysować wszystkimi kredkami z piórnika pierw-
szoklasisty. O kompozycji nie ma mowy. Ptaki na niebie uwiecznione obiekty-
wem 58 mm są mikroskopijne, a z ruchliwych motyli pozostaje na fotografiach
najczęściej kawałek skrzydła albo nieostre kwiaty. Ale nie przejmuję się tym zupełnie.
Nie przejmuję się tym zupełnie,
ponieważ bez reszty zajmuje mnie świat po drugiej stronie magicznego
okna, świat pełen życia, pełen istot niezwykłych, pełen stateczności i ruchu
zarazem, jak gdyby świat nieziemski. Rozbudzona ciekawość każe mi uczyć
się liter przede wszystkim dlatego, żeby czytać książki o owadach, studiować
atlasy ptaków i przeglądać kalendarze przyrody, marząc o tym, co zobaczę
w nadchodzących porach roku. Statek
nr 75064160 zabiera mnie po wiele-
kroć w niezwykłą podróż, ponieważ jest
łatwy w obsłudze i mogę skupić się na magicznym okienku
fię sobie wyobrazić, co będzie za pięć czy dziesięć lat i jak
muszą wyśmiane przez służbowe asapy
nieskalanym żadnym światełkiem ani wskazówką. Nie potra-
każde dziecko chcę tu i teraz, dlatego rzadko naciskam spust migawki, żeby ani na chwilę nie tracić z oczu obrazu, który łapany na kliszę na moment znika. Nie istnieje Internet, lans
poprzez selfie, nie można pochwalić się zdjęciem przez telefon. Socialmediowy szum i techniczne nowinki nie odciągają
mnie od świata, z którym w ciszy zaczynam rozmawiać, i który staje mi się coraz bliższy.
Mijają lata i niepojęta dziś dla mnie wiara, że da się
jeszcze poprawić dziecięcą radość odkłada Zenita na półkę. W młodzieńczym zapamiętaniu szukam czegoś więcej, czegoś
lepszego, dokładniejszego, wygodniejszego, szukam innego
aparatu, pierwszego w życiu zooma, dodatkowego filtra. Jednak ciągle się miotam, ciągle coś uwiera, aż wreszcie
moim kompanem zostaje Nikon F-801s z Tamronem 28-200, statywem Manfrotto 055C z solidną głowicą i film Fujichrome
Velvia 50. Obiektyw nie rysuje ostro, przeraża aberracją, aparat wierci autofocusem, jakby drążył w betonowej ścianie, a statyw, przypisany nierozłącznie do czułości Velvii, jest zimny, ciężki i nieporęczny. Ale to właśnie te niedoskonałości, a nie wydumane wcześniejsze ideały, zabierają mnie
z powrotem na dziecięcą łąkę. Obrazy stają się nieistotne, a ja, choć już potrafię, nie wyobrażam sobie, zupełnie jak
kiedyś, co będzie za pięć czy dziesięć lat. Wystarczy, że jest tu i teraz.
Znowu mijają lata i kolejna niepojęta
wiara, że powolne nieostrości zniknąć
i deadliny, odkłada Nikona na półkę. Już nie w młodzieńczym, lecz zawo-
dowym zapamiętaniu szukam czegoś lepszego, bo wydaje mi się, że muszę.
I z każdym lepszym się męczę.
Pies patrzy na mnie, pytając, czy
idziemy, przeciąga się i gotowy czeka. Nie potrzebuję dużo więcej czasu. Do plecaka wkładam aparat, który, chociaż
nazywa się zupełnie inaczej, jest znowu jak statek Zenit-E nr 75064160. To praw-
da, jest w środku pełen nowoczesnych drucików, ale przede wszystkim ma jak dawniej opisane pokrętła ustawiające
czułość, czas i przesłonę oraz pierścień usiłujący złapać ostrość. To za ich pomo-
cą drwić mogę z nadzwyczajnych funkcji
ukrytych w zawiłym menu i zupełnie jak przed laty bawić się niczym dziecko pa-
trzące w magiczne okienko. Startuję na
planetę, którą zapatrzony w nieważne
prawie straciłem z oczu. Jestem gotowy. Znowu mam kilka lat.
Akurat tyle, żeby się zachwycić.
Co sprawia, że różnice między nami zamiast upiększać i ubogacać nasz świat, coraz częściej zaczynają być powodem konfliktów? Przecież od zawsze mówi się o tym, że każdy z nas jest wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju, a więc i różny. Jednak obecnie coraz częstszym problemem jest brak tolerancji wobec odmienności. Mamy do czynienia z globalną polaryzacją poglądów, stanowisk i przekonań. Coraz rzadziej możemy się spotkać z dystansem i otwartością na to, co inne, nowe, nieznane, z wielopłaszczyznowym podejściem do tematów. Co sprawia, że jesteśmy coraz bardziej skrajni w swych poglądach? I nie mamy w sobie przestrzeni na próbę zrozumienia oraz rozważenia innej perspektywy? tekst: Natalia Tułacz ilustracja: Zuzanna Tokarska
bywa różnie
38 ‒ 39
Różnice, ich korzenie i to, w jaki sposób
się, jakie czynniki sprawiają, że utożsamiamy się z tymi prze‑
ludzie się w nich spotykają to zawsze był
konaniami, często prowadzącymi do radykalizacji i braku
fascynujący temat. Jednak odkąd stają
tolerancji.
się one coraz większą przeszkodą w zna‑
lezieniu wspólnej płaszczyzny porozu‑
politycznych (konserwatyści i liberałowie) różnią się już na
mienia, zajmowanie się ich przyczynami
poziomie budowy mózgu. Naukowcy z University College Lon‑
i skutkami stało się wręcz koniecznoś‑
don w swoich dociekaniach wysnuli wniosek, iż liberałowie
‑cią. Ignorowane prowadzą do podzia‑
mają większy ośrodek w mózgu, który jest odpowiedzialny
łów i konfliktów, których skutki mogą
za łatwiejsze przyswajanie sprzecznych informacji (przednia
być dramatyczne. Coraz większa pola‑
część kory obręczy). Natomiast mózgi konserwatystów rozro‑
ryzacja i rozłam społeczeństwa — dwa
sły się w obszarze odpowiedzialnym za lepsze rozpoznawanie
fenomeny, które obecnie wychodzą na
zagrożenia (kora jądra migdałowatego). Tym tematem zajął się
pierwszy plan.
również Uniwersytet Kalifornijski, ich wnioski dotyczyły akty‑
Istnieją badania pokazujące, iż osoby o różnych poglądach
Zaskakujące jest, jak daleko trzeba się
wacji ośrodków mózgu podczas ryzykownych decyzji. Według
cofnąć, aby odnaleźć przyczyny kształto‑
przeprowadzonego badania liberałowie wykazywali wzmożoną
wania różnych przekonań i by dowiedzieć
aktywność obszaru odpowiedzialnego za samoświadomość
człowiek
i otwartość na doświadczenie. Konserwatyści z kolei aktywowa‑
li obszar odpowiedzialny za rozpoznawanie zagrożenia i unikanie
który buduje się w tych wczesnych la‑
Nie jest jednak tak, że ten fundament,
niepewnych sytuacji. To wskazuje na wkład biologii w sposób
tach życia jest już niezmienny. Rodzice
przetwarzania i emocjonalnego reagowania na docierające do
są pierwszymi autorytetami na drodze
nas informacje. Nie wiadomo jednak, czy zmiany w mózgu
dziecka, później tę rolę przejmują: starszy
są przyczyną, czy skutkiem preferowania jakiś poglądów. To
brat, nauczyciel lub idol. Słowa tych osób
tylko jeden z puzzli tej całej układanki. Spróbujmy przyjrzeć
i ich poczynania zaczynają być pewnego
się pozostałym.
rodzaju prawdami objawionymi. Podziw
Każdy z nas w trakcie życia kształtuje swoją osobowość,
czy też respekt są filtrami, przez które
cechy charakteru, styl bycia. To wpływa na sposób ekspresji
patrzy się na daną osobę, a te uczucia
naszych przekonań w relacjach z innymi. Są również badania
sprawiają, że jest się bardziej skłonnym
mówiące o tym, iż nasze cechy charakteru wpływają na to,
do przyjmowania za właściwe rzeczy,
jakie przekonania są nam bliskie.
które dana osoba prezentuje. Można by
Nie bez znaczenia jest szerokość geograficzna, kultura i spo‑
więc pokusić się o stwierdzenie, że to
łeczeństwo, w którym przychodzimy na świat i żyjemy. Nie jest
uczucia w najmłodszych latach są takim
też niczym zaskakującym, iż ludzie z innych kontynentów, czy
paliwem napędzającym sposób, w jaki
nawet państw, różnią się podejściem do rozmaitych spraw. To
się kształtujemy. Tutaj może warto przy‑
co dla jednych wydaje się normą, dla innych może być nie do
toczyć eksperyment, co prawda aneg‑
przyjęcia. Tutaj można przytoczyć chociażby różnice między
dotyczny, ale bardzo ciekawy i niejako
Polakami a Arabami. Pierwsi z wymienionych utrzymują dy‑
dający początek badaniom bardziej na‑
stans społeczny. Gesty takie jak całowanie, uściski czy dotyk
ukowym. Jane Elliot w latach 60. kiedy
są zarezerwowane dla bliskich. W państwach arabskich normą
w Stanach Zjednoczonych miał miejsce
jest, że ludzie (również tej samej płci) są w bliskim kontakcie
kryzys społeczny w związku z podziała‑
fizycznym i wylewnie okazują sobie serdeczności. Polacy mogą
mi rasowymi, przeprowadziła na dzie‑
czuć dyskomfort i lęk, gdy obcy człowiek narusza granice. Dla
ciach eksperyment mający pokazać, że
Arabów z kolei dystans Polaków może być wręcz obraźliwy,
odgórnie ustalone różnice mogą tworzyć
sugerujący niechęć. Ta nieznajomość norm może powodować
podziały i konflikty. Podzieliła dzieci na
bardzo duże nieporozumienia.
dwie grupy: niebieskookich – lepszych,
Dowodzi się również, że poglądy naszych rodziców czy waż‑
oraz brązowookich – gorszych. Niebie‑
nych dla nas osób, kształtują nasz sposób opracowywania rze‑
skoocy nałożyli brązowookim kołnierzyki,
czywistości. Wzrastamy w swoistych normach i wartościach,
które miały ich odznaczać (już to dawa‑
one stają się dla nas czymś określającym normalność. Od‑
ło niebieskookim poczucie wyższości).
mienność jest gdzieś daleko, stanowi coś nieznanego, czasem
Ponadto niebieskoocy mieli przyzwole‑
przeistaczającego się w dziwaczne, gorsze i niechciane. Dzieje
nie nauczycielki (autorytetu). Pani Elliot
się tak zwłaszcza wtedy, gdy nasi opiekunowie nie pokazują
podkreślała zalety i osiągnięcia niebie‑
nam tego „innego świata” i jego równości. Często słyszy się
skookich, bagatelizując ich błędy. Nato‑
o sytuacjach, gdzie dzieci doznają prześladowania ze strony
miast wobec brązowookich postępowała
rówieśników. Skąd taki mały prześladowca bierze pomysł na
odwrotnie. Efekty były takie, że dzieci
to, że mniej zamożny, niezbyt urodziwy, innej narodowości czy
z niebieskimi oczami zaczęły unikać dzie‑
niepełnosprawny kolega jest gorszy? Z wartościowania, jakie
ci z brązowymi oczami, traktować ich
nadają temu ważne dla niego osoby. Hierarchia wartości, em‑
nieodpowiednio, wręcz agresywnie, sło‑
patia, przekonania to coś, co dziecko nabywa od pierwszego
wo „brązowooki” zaczęło funkcjonować
dnia życia. Chłonie świat przez obserwację i naśladowanie.
jako obraźliwe przezwisko, stworzył się
Bardzo ważną rolę pełni też rozmowa. Dzieci w pewnym wie‑
podział na lepszych i gorszych. Ekspe‑
ku zaczynają zadawać dorosłym bardzo dużo pytań. Próbują
ryment ten trwał jeden dzień, kolejnego
uporządkować sobie otaczający ich świat i jakoś się w nim
dnia ta prawidłowość została odwrócona:
odnaleźć. Jeszcze nie wszystko potrafią pojąć rozumem, ale
dzieci z brązowymi oczami były „lepszą
zauważają, co jest pochwalane, za co są doceniane, kiedy
grupą”, a niebieskoocy tymi „gorszymi”.
mają uwagę rodzica. Widzą, jak rodzic traktuje innych, czym
Można mieć różne wątpliwości etyczne
to skutkuje. Później te zachowania są powielane i powtarzane,
co do poczynań Pani Elliot, jednak war‑
aż zaczynają być pewnego rodzaju automatem.
to zwrócić uwagę na to, w jaki sposób
tuu
próba nawiązania kontaktu
#20
narzucony przez autorytet podział za‑
podstawie decyduje się zmieniać swoje przekonania lub po‑
działał i wpłynął na postawę i zachowa‑
zostawać przy dawnych wzorcach. Tutaj warto wspomnieć
nia dzieci. Można sobie więc wyobrazić,
o różnych badaniach, które mówią o tym, że ludzie o lepiej roz‑
jak łatwo ważna osoba może w dziecku
winiętych funkcjach poznawczych są mniej radykalni w swoich
zaszczepić różne postawy (dobre i krzyw‑
przekonaniach, bardziej opierają się na faktach, a mniej kierują
dzące) i wpłynąć na ich ekspresję.
się emocjami. Także mówi się o tym, że analityczny styl myśle‑
W miarę jak dziecko dorasta, na te
nia, w porównaniu do intuicyjnego, bardziej sprzyja racjonalnym
pierwsze doświadczenia z autorytetami
decyzjom w kwestii poglądów i tonuje emocje.
nakładają się różne doświadczenia z inny‑
mi ludźmi. To czas eksperymentowania,
i poglądów, można wysnuć wniosek, że bardzo istotne w tym
sprawdzania i testowania, czy przekazane
temacie są: interakcje i doświadczenia z ważnymi osobami,
wartości działają. Weryfikujemy i kształ‑
edukacja, rozwój emocjonalny i poznawczy. Jeśli od najmłod‑
tujemy na podstawie tych doświadczeń
szych lat jesteśmy zadbani w tych obszarach, to nasze poglądy
podejścia do różnych kwestii. Nasze życie
i przekonania rozwijają się harmonijnie, mamy świadomość
owocuje też w trudne doświadczenia.
tego, co nas kształtuje, z czego nasze wartości wyrastają, a to
Kiedy naszym udziałem stają się różne
owocuje również tolerancją i otwartością na poglądy innych.
traumatyczne przeżycia (np. prześlado‑
wanie, przemoc, gwałt, strata bliskiej
poglądy i jak może to wpływać na ekspresję tych przekonań
osoby, rozpad rodziny), to kształtują one
oraz nasze zachowania. Wszystko, co jest tak złożone i wie‑
w nas bardziej osobiste podejście do róż‑
loaspektowe ma równie wieloaspektowe i złożone przyczyny.
nych kwestii. Może to wynikać z nieprze‑
Istnieje mnóstwo czynników, które razem składają się i wpły‑
pracowania problemów i nadmiernego
wają na każdego z nas i na to, jakie wartości reprezentujemy,
reagowania na kwestie, które bezpo‑
w jakich poglądach jesteśmy bardziej skrajni oraz jak je wyra‑
średnio dotyczą trudnych doświadczeń,
żamy względem innych. Style poznania, podejście emocjonal‑
będących naszym udziałem. Przykładowo
ne, zdolności poznawcze i inne cechy osobowości stykają się
osoba, która była wyśmiewana czy trak‑
z czynnikami środowiskowymi takimi jak kultura, edukacja,
towana niesprawiedliwie, będzie bardzo
nasze doświadczenia, traumy. Niemożliwym jest kontrolowanie
emocjonalnie podchodzić do kwestii nie‑
tego wszystkiego, ale czynnikiem, na który mamy największy
sprawiedliwości, zwalczać najdrobniejsze
wpływ jest edukacja. Pomoc ludziom od najmłodszych lat
jej przejawy i reagować agresją na jaki‑
w tym zakresie poprzez kształtowanie ich umiejętności racjo‑
kolwiek przejaw złego traktowania.
nalnego myślenia, analizowania oraz dostarczanie informacji
Z wiekiem młody człowiek coraz bar‑
i wiedzy, będzie umożliwiało opracowywanie rzeczywistości
dziej rozwija się też poznawczo, poszerza
i budowanie samoświadomość w taki sposób, aby nie władały
horyzonty, analizuje otaczający go świat
nami skrajne emocje, które w kwestii poglądów bywają złymi
i rządzące nim prawidłowości, a na tej
doradcami.
Natalia Tułacz, absolwentka psychologii, certyfikowany specjalista psychoterapii uzależnień (nr 1897); psychoterapeuta psychodynamiczny w trakcie procesu certyfikacji. Ukończyła czteroletnie szkolenie w Krakowskim Centrum Psychodynamicznym i Studia Podyplomowe z zakresu seksuologii, jest członkiem Polskiego Towarzystwa Psychoterapii Psychodynamicznej. Posiada doświadczenie w pracy z osobami dorosłymi, prowadzi terapię indywidualną oraz grupową. Pracuje w gabinecie prywatnym, świadcząc pomoc osobom z rozmaitymi problemami natury psychicznej.
Śledząc taką drogę wpływów i rozwoju naszych przekonań
Ten wywód nie wyczerpuje tematu, jak kształtują się w nas
• Olga Korcz
Miesiące oczekiwania, niepewności i planowania. Skrajne emocje, go-
tekst: Julita Mańczak ilustracja: Zuzanna Tokarska
towość wymieszana z paniką, że to i tamto jeszcze nieprzygotowane.
Łóżeczko, przewijak, kocyki... czy na pewno wszystko mamy? Aż w końcu
jest! Nowy człowiek. Maleńki, całkowicie zależny od nas. I co teraz? Pokoik
urządzony, ubranka czekają. Instynktownie jednak wiemy, że nie to jest
najważniejsze. Czego tak naprawdę potrzebuje od nas nowo narodzone
maleństwo? Co najważniejszego możemy dać naszemu dziecku już od pierw-
szych chwil po narodzinach? Wraz z fizjoterapeutką Justyną Kędzią z zespołu
Fizjo trzyMamy przygotowaliśmy miniporadnik dla początkujących rodziców.
tulić, tulić, tulić Dotyk Dotyk, w odróżnieniu od zmysłu wzroku,
się naturalnie, przeciska się przez kanał rodny − jest mocno do-
jest u noworodka już całkowicie rozwi-
ciskane. W trakcie cesarskiego cięcia ten efekt nie występuje.
nięty. Od pierwszych chwil po narodzi-
Wówczas małe dzieciaczki jeszcze bardziej potrzebująm „moc-
nach pomoże nam w nawiązaniu kontaktu
nego przytulenia”. Warto w takiej sytuacji otulać malucha rożkiem,
z dzieckiem. Kiedy maluch się urodzi, naj-
zapewniając docisk, który będzie działał uspokajająco.
ważniejszy jest właśnie dotyk − matki lub ojca. Po wyjściu z łona matki maleństwo
Kolejną formą tworzenia więzi z dzieckiem i dostarczania mu
od razu powinno być położone na klatkę
dobroczynnych bodźców jest masaż. Jedną z technik jest masaż
piersiową mamy. W przypadku cesarskie-
Shantala. Jego zaletą jest to, że nie wymaga żadnej specjali-
go cięcia zaleca się kangurowanie, czyli
stycznej wiedzy czy dogłębnej znajomości anatomii. Innymi słowy
położenie dziecka na klatkę piersiową
jest to po prostu dostarczenie dziecku czułości i dotyku. Rodzice
ojca. W ten sposób dostarczamy dziecku
dzięki temu mają też szansę oswoić się z ciałkiem dziecka i stają
czułości związanej z dotykiem.
się coraz bardziej odważni. Kładziemy dziecko przodem do siebie na udach, łatwiej jest wtedy skupić na sobie wzrok malucha.
Od pierwszych dni życia niemowlęcia waż-
Następnie, ruchami oplatającymi, nieco mocniej niż zazwyczaj,
ne jest ćwiczenie czucia głębokiego. A ro-
dotykamy i masujemy maluszka. Można użyć jakiegoś rodzaju
bimy to przez silniejszy dotyk,
oliwki czy oleju migdałowego lub kokosowego. Zaczynamy od
który jest potrzebny do
kończyn górnych, przez tułów, aż po kończyny dolne, a nawet
prawidłowego roz-
plecy. Rodzice czasami boją się nawet chwycić noworodka − ma-
woju. Dziecko,
saż będzie z pewnością pomocny w oswojeniu tego lęku. A na
które rodzi 44 ‒ 45
człowiek
dziecko zadziała on wyciszająco.
Zapach Noworodek ma nierozwinięty zmysł wzroku, ale doskonale funk-
Patrząc pod tym kątem, dzieci urodzone
cjonują jego zmysły dotyku i węchu. W trakcie porodu kobieta
przez cesarskie cięcie częściej wymagają
jest spocona i wydziela naturalny zapach. Zatem, gdy przytula
rozwijania czucia głębokiego, dostarcza-
dziecko, spija ono wręcz jej feromony. Jeśli planowane jest cesar-
nia mocniejszych bodźców przez rodzica.
skie cięcie, a tata chciałby kangurować maluszka po urodzeniu,
Oczywiście nie wszystkie dzieci urodzone
to również najlepiej, żeby to nie był świeżo „wymyty” tatuś, tylko
tą drogą będą borykały się z jakimiś trud-
żeby dziecko mogło poczuć jego zapach i miało dostarczone
nościami z zakresu integracji sensorycznej.
jego bakterie. Nowo narodzone dziecko rozpoznaje rodziców
Może się zdarzyć, że takie wyzwania po-
właśnie po zapachu. Dlatego też ważne jest, aby przed poro-
wstaną na skutek bardziej skomplikowa-
dem nie stosować żadnych zapachowych środków czystości i nie
nego porodu, przy którym było używane
perfumować się. Gdyby matka przytulała noworodka świeżo
vacuum czy kleszcze albo jeśli wystąpiło
wykąpana i wypachniona, dziecku byłoby trudno się uspokoić,
niedotlenienie maluszka.
bo nie poczułoby rodzica. O tym, jak ważny jest dotyk, niech świadczy Głos
fakt, że masaż Shantala, o którym wspo-
Oprócz zmysłu dotyku i węchu w momencie narodzin jest już
mniałam wcześniej, wykonuje się również
w pełni rozwinięty słuch. Zatem warto również mówić do dziecka.
u kilkulatków, które są nadpobudliwe lub
Najlepiej naturalnym tonem, bez podnoszenia czy obniżania
mają nadwrażliwość dotykową. Efekt jest
głosu. Staramy się też nie używać zdrobnień, bo będzie nas
po prostu widoczny gołym okiem − dziecko
później naśladować. Maluch poznaje rodziców po głosie. Nawet
staje się spokojniejsze.
w okresie prenatalnym warto mówić do brzucha − dziecko to Czym jest nadwrażliwość lub
wszystko słyszy.
podwrażliwość dotykowa? Pokarm
Jak je zidentyfikować? Co
Formą nawiązywania kontaktu z dzieckiem jest również karmie-
może nas zaniepokoić?
nie piersią. Nie każda matka ma taką możliwość, ale na pewno w okresie noworodkowym już samo podejmowanie prób będzie
O objawach rodzice potocznie mówią, że
zbliżało do dziecka. Jest to również forma okazywania czułości.
dziecko jest niegrzeczne, płaczące, ma
Zdarza się, że nawet dwuletnie dziecko oczekuje przystawienia
trudności z wyciszeniem się. W później-
do piersi, bo jest to dla niego synonim wyciszenia i bliskości
szym okresie, kiedy rozszerzamy dietę,
z matką. Dziecko czuje się wówczas bezpieczne i otulone.
sygnałem są kłopoty z integracją sensoryczną. Może to być niechęć dziecka do dotykania nieznanych pokarmów − brzydzenie się faktury liścia sałaty, mąki czy ryżu. O nadwrażliwości dotykowej może świadczyć np. fakt, że dziecko nie przejdzie bosą stopą po piasku. Na plaży często można zauważyć maluszki bie-
Czy istnieją jakiegoś rodzaju analizy, badania, mówiące
gające w skarpetkach lub butach −
o tym, jak powyższe działania mogą procentować w póź-
prawdopodobnie mają kłopot
niejszym rozwoju dziecka? Czy rzutują na nasze dorosłe
z nadwrażliwością dotykową.
życie? Skąd wiemy, że budowanie relacji w ten sposób jest
Sygnałem dla rodziców powin-
ważne?
no być również chodzenie na palcach albo bardzo głośne
Jest szereg niezliczonych badań dotyczących wspierania neuro-
zachowania. Zdarza się też,
rozwoju niemowląt. Wspomaganie rozwoju dziecka pod kątem
że dzieci tak bardzo po-
psychomotoryki sprowadza się do dostarczania dziecku wrażeń
trzebują dostarczyć so-
aktywizujących wszystkie zmysły. To one są pokarmem dla roz-
bie czucia głębokiego,
wiającego się mózgu. Integracja sensomotoryczna polega na
że uderzają się rącz-
zintegrowaniu wszystkich zmysłów.
kami w głowę albo,
tuu
próba nawiązania kontaktu
#20
już w starszym wieku, wbiegają w drzwi
W ciągu dnia, kiedy maluszek zasypia, jak najbardziej może być
i uderzają w futrynę. To nie są dzieci nie-
tam, gdzie my funkcjonujemy. Wtedy obywa się z hałasami dnia
grzeczne − one po prostu szukają bodź-
codziennego. Zdarza się, że rodzice niemowląt nie korzystają
ców, które nie były dostarczone w okresie
nawet z toalety, gdy ich dzieci śpią, w obawie, że je obudzą.
noworodkowym czy niemowlęcym.
Uważam, że to już odrobinę przesada. Jeśli będziemy się zachowywać nadmiernie cicho, wtedy dziecko może zacząć okazywać
Jeśli chcemy działać profilaktycznie, warto
nawet nadwrażliwość słuchową, bo nie będzie oswojone z dźwię-
jest zapewnić dziecku przedmioty o róż-
kami. Trzymanie dziecka pod kloszem nie przyniesie nic dobrego.
nych fakturach − żeby je poznawało, nie
W ciągu dnia niemowlę może być z nami w kuchni, w której zazwy-
bało się czegoś dotknąć, nie brzydziło
czaj przebywamy, albo w sąsiednim pokoju. Przy moim dziecku na
się złapać pomidora, który jest śliski, nie
początku nawet odkurzałam i nie zaburzało to jego snu. Z biegiem
obawiało się chodzić gołą stopą po tra-
czasu ten sen stał się mniej twardy i wtedy faktycznie trzeba było
wie. Dlatego nie stosujmy żadnych łapek-
unikać głośniejszych dźwięków. I w tej kwestii warto wykazać się
-niedrapek, często zdejmujmy skarpetki.
po prostu wyczuciem.
W pierwszym okresie życia dziecko
Dziecko w pierwszych miesiącach życia komunikuje się
głównie śpi, z przerwami na karmie-
z nami głównie przez płacz. Jak go odczytywać? Czy za-
nie. Na ile ważna jest bliskość w trak-
wsze reagować na tę próbę nawiązania kontaktu?
cie snu? Spać razem czy osobno? Czy podczas snu dziecka powinniśmy dbać
Jestem zdania, że na płacz trzeba zareagować. Oczywiście
o spokój i ciszę w domu, czy też lepiej
zdarza się, że dziecko nie może się uspokoić, a nam już brakuje
zachowywać się naturalnie?
sił i pomysłów, ale to jest jego sygnał: „Przyjdź i pomóż mi, wołam cię”. Uważam, że maluchowi, który jest pozostawiony sam sobie,
Sen jest dosyć indywidualną sprawą. Ale
aby się „wypłakał”, będzie jeszcze trudniej się uspokoić. Kiedy
na pewno do ukończenia przez dziecko
poznamy się już nieco lepiej z naszym dzieckiem, nauczymy się
trzeciego miesiąca życia należy mu do-
też rozróżniać płacz sygnalizujący, że coś się dzieje od tego,
starczyć ogromnej dawki czułości i doty-
który oznacza: „Chodź na chwilę, bo coś od ciebie chcę”. Rodzice
ku. Dlatego w tym pierwszym okresie jak
wyrabiają w sobie ten instynkt mniej więcej w przeciągu miesiąca.
najbardziej można noworodka umieścić w naszym łóżku. Jeśli nie dostarczymy wy-
Czy istnieje jakaś ogólna rada, której mogłaby Pani udzielić
starczającej ilości dotyku w tym początko-
wszystkim początkującym rodzicom w kwestii nawiązywania
wym okresie, sześciolatek może i będzie
kontaktu ze swoim maleństwem? Jak przygotować samego
spał we własnym łóżku, ale nadal będzie
siebie do spotkania z nowym człowiekiem?
się wybudzał i przychodził do nas, komu-
fizjotrzymamy.pl
nikując potrzebę przytulania i dopieszcza-
Mnie samej bardzo pomogły słowa, które usłyszałam od położ-
nia. Oczywiście jeśli dziecko jest spokojne,
nej − mama czy tata to najlepsze osoby dla swojego dziecka, bo
warto jest odłożyć je do łóżeczka. Tutaj
je kochają. Kiedy dziecko przychodzi na świat, rodzice kierują
trzeba po prostu wyczuć sytuację − nie
się instynktem i starają się zrobić wszystko jak najlepiej. Do tego
ma jednej reguły.
są stworzeni i warto, aby zaufali swojej intuicji.
przywracanie ustawień fabrycznych
tekst: Światosława Sadowska ilustracja: Jerzy Sadowski
Przywracanie ustawień fabrycznych to nawiązanie do technologii, obecnie naszej ulubionej, z konieczności,
uważność w rozczytywaniu sygnałów płynących z ciała
dziedziny, która dodatkowo z powodu pracy, eduka‑ cji, ograniczenia podróży i swobodnego przemiesz‑ odczuwanie, nawet jeśli nie śpiewamy w chórze i nie czania, stała się codziennością. Jesteśmy zanurzeni zajmujemy się głosem zawodowo. w technologii po uszy, a dzięki temu obrazowemu porównaniu łatwiej wyrazić sens, a nawet cel, metody Każdy ma możliwość kontaktu z samym sobą. Po pomocnej w różnego rodzaju terapiach. pierwsze ważna będzie tu uważność w odczytywa‑ niu sygnałów płynących z ciała. Oddech może być To żartobliwe określenie przybliża jej sens z dużą traf‑ pomocnym narzędziem, jednak zanim do tego doj‑ nością, bo ćwiczenia polegające na wprawieniu się dzie, zanim samodzielnie podejmiemy takie próby, w samoistne drgania mogą wyzwalać nas z traum, warto choćby dwu-, trzykrotnie spotkać się z me‑ sytuacji stresowych oraz napięć − obecnie jest to todą TRE w gabinecie providera lub na sali ćwiczeń często stosowany element wielu praktyk terapeu‑ z fizjoterapeutą. tycznych, aby dotrzeć do przyczyny naszych osobi‑ stych problemów.
Zachować siłę, być twardym, ale nie tracić też mięk‑
Poszukiwania nowych narzędzi nie ustają, a specjaliści
kości, pracować nad elastycznością, a przede wszyst‑
kim zachować wrażliwość − to najważniejsza nauka z wielu z nich korzystają w gabinetach. Sposobów płynąca z odkrycia na mój własny użytek techniki TRE dotarcia do siebie samego, czy też do swoich bliskich, na wyjazdowych warsztatach jogi, które odbyłam jakiś dostosowanych do zmieniającej się rzeczywistości czas temu. Uwzględniać harmonię tego połączenia jest sporo. Trudno czasem o mobilizację i samodzielne w codziennym życiu, wymagania wobec siebie połą‑ rozpoznanie, co jest najwłaściwsze, dlatego poszu‑ czyć w równym stopniu z odpuszczeniem, to ćwicze‑ kiwania nowych dróg to nieustająca praca. Może to nia na każdy dzień, na świadome życie, na dawanie wręcz stanowić pewną przyjemność − odkrywanie sobie prawa do wszystkich stanów i dostrzeganie tej ich na własny użytek. Ćwiczenia fizyczne, nowy sport, zasady wszędzie wokół. taniec, medytacja, joga w wielu systemach, techniki relaksacyjne, nauka czegoś zupełnie nowego. Wie‑ To właśnie podczas pandemii, długotrwałej izolacji le z tych dziedzin zawiera element wibracji, która społecznej, kwarantanny, a także zwykłego stoso‑ jest w oddechu, w rytmie powtarzania i wreszcie wania się do zasad dla dobra ogólnego, powstała w zmęczeniu. u wielu z nas taka luka, ewentualność, możliwość odpuszczenia, uznania swojej kruchości, przyznania To jak dalszy ciąg opowieści o emocjach wbudowa‑ się do delikatności, słabości. I choć nazwa TRE może nych w głos i znaczeniu wibracji z z artykułu „Emocje kojarzyć się z włoskim pochodzeniem (liczebnikiem) są w ciele” z ostatniego numeru Tuu, w której Julita a także z włoskim nazwiskiem twórcy tej metody Mańczak, w rozmowie przeprowadzonej z trenerką Davidem Bercellim, to w rzeczywistości skrót od głosu, producentką wokalną i wokalistką Katarzyną Tension & Trauma Releasing Exercises. Słowo trauma Rościńską, odkrywa przed nami to, co sami czasem nie jest tu zobowiązujące, choć metoda ze świato‑ trochę przeczuwamy. Wydaje się jednak, że nasz wym powodzeniem stosowana jest wszędzie tam, wpływ na samodzielne wejście w taki stan terapeu‑ gdzie do traumy doszło podczas wojen, konfliktów tyczny jest trudny lub niebezpieczny. A jednak szybko i innych wydarzeń wymagających wsparcia psycho‑ w praktyce przekonujemy się o tym, że jest spo‑ logicznego mieszkańców. Technika ta stosowana jest sób na wibracje, na ich doświadczanie, uwalniające obecnie podczas sesji grupowych i indywidualnych, a pandemia na całym świecie zostawia dotkliwy ślad. O niesamowitym przebiegu takiej sesji i wrażeniach pragniemy podzielić się jak najszybciej, by każdy, kto jeszcze o tym nie słyszał, mógł się dowiedzieć
dopuszczenie możliwości – odpuszczenia, uznania swojej kruchości, przyznania się do delikatności, słabości tuu
#20
próba nawiązania kontaktu
o korzyściach tej metody u źródła, czyli u praktyka stosującego w codziennej pracy metodę TRE – psy‑ choterapeuty Pawła Walczaka. Istotą tego zabiegu jest drżenie i inne oparte na wi‑ bracjach ruchy, których celem jest całkowite uwol‑ nienie od napięć, przede wszystkim tych ukrytych głęboko i zapomnianych lub wypartych. Paweł Wal‑ czak podczas naszego spotkania przytacza opowieści o historycznych śladach w dziejach człowieka, gdzie we wszystkich cywilizacjach na wszystkich kontynen‑
uwalniający płacz lub ataki śmiechu i na to wszystko powinniśmy dać sobie przyzwolenie
tach ludzie stosowali zróżnicowane metody oparte na wibracjach po to, by uwalniać ciężkie przeżycia, przeprowadzonej umiejętnie sesji uczucie błogości których doświadczali podczas wojen, klęsk życio‑ i ulgi jest tak wszechogarniające, że właśnie dla nie‑ wych i różnego rodzaju kataklizmów. Często w nie go warto doświadczyć tego zabiegu, tej techniki. do końca uświadomiony sposób stosowano zbliżone Zaskakujące jest to, że każda sesja może przebiegać do siebie metody, choćby rytualne tańce i obrzędy, zupełnie inaczej, wnosić nowe doświadczenia, może podczas których uwalniano najtrudniejsze blokady powodować uwalniający płacz lub ataki śmiechu i na emocjonalne. Choćby starożytni Celtowie, którzy po to wszystko powinniśmy dać sobie przyzwolenie. Co stoczonych wojnach nie mogli wchodzić z marszu do nie jest wcale łatwe i nie dzieje się automatycznie. swoich miast i wsi, odbywali coś na kształt kwaran‑ Provider kontroluje czas i przebieg takiego spotkania, tanny, a mieszkańcy odprawiali przez kilka tygodni więc można mieć pewność, że zostaniemy z takiego wiele zróżnicowanych obrzędów, które miały oczyścić stanu w sposób spokojny i bezpieczny wyprowadzeni. wojów z ich traumatycznych przeżyć. Dopiero po tym czasie życie mogło powrócić na swoje zwykle tory. Obecne czasy nie sprzyjają innym sytuacjom wyko‑ Zwierzęta − przede wszystkim ssaki, które możemy rzystującym naturalne wibracje, chociażby imprezom najczęściej obserwować − psy, koty, w ten sposób tanecznym, uczestnictwu w koncertach muzycznych, „otrzepują” z siebie stres, dosłownie otrząsają się na‑ które w naturalny sposób wprawiają nasze ciała wet kilka razy w ciągu dnia. Ssaki wpadają w dygot, w ruch i kojarzą się z bardzo przyjemnymi dozna‑ który jest reakcją kończącą traumę (jak uciekająca niami. Po roku pandemii i przejściu wielu nowych, w lesie sarna), a wynika on fizjologii. Ponieważ my, lękowych sytuacji związanych z naszą egzystencją tak jak wszystkie ssaki, działamy w ramach trzech już wiemy, że ta organiczna potrzeba została wyci‑ ustawień podczas doświadczania stresowej sytuacji: szona, ale unieruchomienie naszych ciał to nie tylko walka, ucieczka, zamrożenie. pogorszenie ogólnej kondycji fizycznej, a praca nad tym zagadnieniem stała się wręcz higieniczną potrze‑ TRE jest wciąż nową metodą, w najprostszym opisie bą. Uprawianie sportów także uległo ograniczeniom, to po prostu doprowadzenie poprzez system spraw‑ więc będziemy poszukiwać dróg dotarcia do naszej dzonych i nieskomplikowanych ćwiczeń do stanu, naturalne, ba − wrodzonej potrzeby ruchu i rytmu, w którym niektóre partie ciała zaczynają drżeć w spo‑ ponieważ właśnie to działa uwalniająco i rozluźniająco sób niekontrolowany. W tym momencie u większości zarówno dla ciała, jak i umysłu. z nas włącza się mechanizm samokontroli, lekkiego niepokoju. Ważne jest wówczas zaufanie do oso‑ by prowadzącej taką sesję, odpuszczenie kontroli. Prowadzenie przez terapeutę pomaga w uwolnieniu się od wszelkich wątpliwości − można to stwier‑ dzić już po takim spotkaniu, ponieważ dopiero po
Poddanie się sesji TRE w gabinecie specjalisty, pod całkowitą kontrolą, jest absolutnie bezpiecznym do‑ świadczeniem, dlatego w tej chwili oprócz terapeu‑ tów, którzy posługują się tą metodą, można spotkać też elementy TRE podczas sesji jogi lub sesji psy‑ choterapeutycznych. Także fizjoterapeuci i osteopaci korzystają z tej techniki uwalniania napięć. Są jed‑ nak pewne przeciwwskazania w jej stosowaniu (m.in. okres ciąży, ostre stany psychotyczne, rehabilitacje, cukrzyca).
50 ‒ 51
człowiek, myśl
W obecnej rzeczywistości najważniejsze to zachować zdrowie. Rozsądek też miło by ocalić, zatem kompetencje polegające na rozluźnianiu to warunek konieczny do uzyskania równowagi, poczucia harmonii, jak się okazuje w rozmowie z Pawłem Walczakiem. A TRE uczy samoregulacji − jak pracować z emocjami, zwracać uwagę na swoje granice, czy to, co się dzieje, mieści się w ramach naszego poczucia komfortu.
tuu
#20
próba nawiązania kontaktu
• Weronika Kalemba
tekst & ilustracje: Światosława Sadowska
zwykłe dzień dobry
Wybiegłszy z lasu, tętent tętna rozsadzał głowę, która przestrzenią wpłynęła w przestrzeń pojemniejszą. A wielka wibracja zamroczyła, zamroczyła, zamroczyła jak w dzwonie.
Goniąc przez środek lasu, czułem,
i zimne, podbite gorącą krwią
że to coś większego, niż normalnie
i szczelną wielką skórą i jej spo-
można by się spodziewać np. po
wiciem tej wielkiej mocy. Chapnął
dziku czy sarnie. Ciężki duch nie
mnie zębami za głaszczącą rękę,
odstąpił nawet na chwilę przez
unieruchamiając w jednej chwi-
kawał drogi. Już wiedziałem, że to
li, w jej ułamku, lecz bez agresji.
koniec, że siedzi mi niemal na ple-
Tylko mnie osadził. Wyciągnąłem
cach. Zatrzymałem się na granicy
drugą rękę i ostrożnie się zbliża-
pola czy łąki, może nawet ugoru.
jąc, usiłowałem go hipnotyzować
Dalsza ucieczka nie miała sensu.
powolnym kontaktem, dotykiem,
Serce powiększyło się — napom-
próbą, łapiąc jego wzrok ludzki,
powało do stanu ostatecznego, rozrywając ostro gardło. Strzępiąc
jak mi się wtedy zdawało, znany z innych zdarzeń. Mogłem.
na sucho rozpacz bezgłośną, do wewnątrz parzącą. Stanąłem.
Dalsza gonitwa ponad siły. Sięgnąłem ręką w tył, nie patrząc tam.
myśląc, czy to ten moment. Czy to koniec?
Jego oddech ponad moją głową, gorący, bliski, nieunikniony…
Dotknąłem grubego, głębokiego futra. Obróciłem się wolno
gigantyczny pies, odsłonił brzuch, a ja go jak wielkiego psa
niczym kamienne żarno, bez żadnego zbędnego gestu, jak słup
głaskałem, zataczając płynnie wśród pomruków wielkie koła
wokół swojej osi. Był to niedźwiedź, wielki, biały, prawdziwy do
o dwóch środkach na dwie ręce, na całą ich długość.
bólu oczu, do nieuwierzenia, nie do wiary. Stał w swojej prawdzie,
A działo się to całkowicie naturalnie, jak pływanie, albo
jak wielki pies, który nie ma pojęcia o swojej wielkości, o tym, że
miękkie zanurzanie, albo nieważkość. Wchodzenie w ten stan.
przeraża swoją skalą i choćby okazał się łagodny, pierwsze wra-
Z wielkiej góry stał się wielkim odkrytym parującym płasko-
żenie paraliżujące umościło się jak widok końca w głębi mojej,
wyżem, odsłaniając przy tym swoje miękkie części bez żadnej
w dnie miednicy, w dnie oka, u podstawy czaszki, głęboko tak, jak
obawy, bez jednej myśli niepewnej, bez wahania nawet. Bo
tylko można.
przecież wszystko teraz w tym momencie zależało wyłącznie
Głaskałem jedną ręką, z góry na dół, wielkie żywe futro, Wtem przewalił się, z wolna pociągając mnie za sobą jak
Zanim spojrzałem na niego, tknął mnie nosem, nie łapą, nie pa-
od niego. Los świata. Kiedy czułem, że ta chwila powinna trwać
zurami. Moja ręka błądziła w futrze, niezmiernym, wielkim i prze-
jak najdłużej, doszło mnie gwizdnięcie, takie jak na przywołanie
pastnym na cały zasięg ramion. Tylko futro, głębokie i gęste, długie
psa. Mój gigantyczny niedźwiedź z rozpostartymi łapami stał
tuu
#20
próba nawiązania kontaktu
się w ułamek czasu zwalistym, angielskim
opisując, polegają na tym, że badacz tematu wychodzi zza biurka,
buldogiem, który nie mógł się przewró-
a przedmiotem badań są zwykle projekty i zagadnienia z pogra-
cić z powrotem na brzuch i cztery łapy,
nicza socjologii, psychologii, ale też antropologii. Te wszystkie
beznadziejnie kolebiąc się na wszystkie
dyscypliny byłyby tu pomocne w analizie zjawiska. Badacz ru-
strony, jak przewrócony na pancerzyki
sza w teren według tej definicji i doświadcza bycia w interakcji
żuk na leśnej ścieżce. Przez dłuższy czas
z rozmówcą. Badanym tu zagadnieniem jest w naszym przypadku
nieskutecznie usiłując stanąć na nogi.
samo nawiązanie kontaktu, próba jego nawiązania, testowanie
Dookoła śnieg.
tej sytuacji. Czy (bardziej) wiarygodne są badania, jeśli kontynu-
Biały niedźwiedź.
owano je przez 14 lat? Nie prowadzono wprawdzie pisemnych
Biały buldog.
raportów i podsumowań, a jedynie przekaz ustny, nieustająco,
Wychylając mocniej głowę w jedną ze
nieodmiennie zadziwiony.
stron, udało mu się
W mieście sytuacja już dawno oswojona.
zakolebać moc-
Na wsi, gdzie szkoły i Kościół i starszych
niej już ostatkiem
przykład, tak samo wydawać by się mo-
sił. Nieporadnie,
gło. A jednak nie. Śmiem twierdzić nawet –
ale dopiął się do
wręcz przeciwnie.
jednej strony, sta-
Przedział czasowy – poważny.
nął. Otrzepał się
Obserwacje – sumienne.
i wzdrygnął naj-
Jedynie bez wskazania miejscowości –
mocniej, aż skóra
urażać nikogo nie chcę, bo rzecz nie we
trzasnęła o siebie
wskazaniu, ale raczej w ogólności tema-
i ruszył całą klu-
tu. No jeszcze gdybyśmy tu wprowadzili
skowatością przed
metodę porównawczą typu Zachód –
siebie. Jak wielka
Wschód, ale nie – obserwacja ta jest
świnia, której opór masy ciała jest większy
raczej po to, aby każdy sam siebie dojrzał w tym położeniu
niż moc. A ta, choć ogromna, nie przydaje
i wnioski wyciągnął.
szybkości — dopiero po dłuższym rajdzie
Wszak śmieci w lesie nie wzięły się z kosmosu, a raczej za
zyskuje rozpęd bomby i wtedy już nic nie
czyjąś sprawą się tam znalazły. Podejrzewam nawet, że to ta
może jej zatrzymać. A szybkość niespo-
sama potrzeba sprawstwa i anonimowości za tym stoi. Nie znamy
dziewana dla tych krótkich nóg i zbyt cięż-
się – i nie poznamy się, zatem w oczy nie patrzę, uśmiechu nie
kiej, topornej budowy rozsadza system.
wykrzeszę, tym bardziej „dzień dobry”. Tak wyobrażam sobie
Tylko to przywołanie, przywiązanie, oczy-
ciąg myślowy u osób mijanych, po których spodziewałbym się
wista radość psiaka wpatrzonego z utęsk-
w innych warunkach wymiany zwykłych uprzejmości, ale nie,
nieniem w swojego pana.
nie tu. Po latach już wiem, że usłyszę coś tylko wtedy, jeśli sama
Sen o niedźwiedziu prysł i ulotnił się bez
pierwsza wypowiem, zainicjuję tę magiczną formułę. W innym
śladu. Najpotężniejszy lęk nagle uleciał,
przypadku nic – po prostu nic. Codziennie więc idę… i nastawiam
a nawet stał się zabawny o tyle, o ile taki
się na nic. Wiem, że dziesięć procent mijanych odezwie się do
pies potrafi ubawić swoją nieporadnością.
mnie pierwsze. Jednak idzie mi o te 90%: dzieci i młodzi męż-
I tu następuje pierwsze połączenie wąt-
czyźni, nastolatki i emeryci. Sportowcy, wędkarze, matki i nianie
ków. Niedźwiedź nie zaatakował, ale też
z wózkami. W tym także sąsiedzi, których znam z widzenia od
poruszając się nadal w umownej konwencji
14 lat i nadal nic. Należy tu jeszcze odnotować tych, którzy
snu i śnienia raczej, nie powiedział „dzień
kiedyś już nawet wypowiedzieli tę Formułę, ale przy kolejnych
dobry”. A mógł. Samo się przecież rozumie,
mijankach ponownie się nie znamy. O dziwo, naprawdę? Wiem
że złych zamiarów żadnych nie miał i gdy-
też, że te same osoby w innej sytuacji swobodnie opowiadają,
by umiał to zrobić, stałoby się to. A tak!
jak to za granicą jest świetnie, bo wszyscy bez wyjątku mijając
Nigdy nie wiadomo.
się na szlakach, w lasach i w górach, zawsze się pozdrawiają i uśmiechają, tylko u nas tak nie ma.
56 ‒ 57
Badania terenowe
Odrobina definicji z wiki, gdyż to uznana
jeżdżają tu z okolic, odwracają wzrok. Często myślę, że wina tkwi
w środowiskach naukowych metoda zbie-
we mnie, ja źle wyglądam pewnie, jestem za mało sympatyczna
rania danych. Badania te, najkrócej rzecz
i dlatego ludzie mnie pomijają.
człowiek, myśl
Mało tego, nawet mijające się rodziny z dziećmi, które przy-
Metodycznie i cierpliwie za każdym razem będąc na codziennym spacerze z psem, bez cienia wyrzutu w głosie mówimy im „dzień dobry”, na co z lekkim zawstydzeniem większość odpowiada, ale jakbyśmy im coś wytykali. A przecież nie, najdalsi jesteśmy od nachalnych nagabywań.
Wiem, wiem, ludzie przyjeżdżający na
leśne spacery chcą odosobnienia, samotności, nikogo nie spotykać, żadnych kontaktów, żadnych grzeczności i udawanych uprzejmości. Tak, bardzo to rozumiem, sama często idę na spacer dokładnie z tą myślą. Unikającym kontaktu mijanym ludziom mówimy tylko zwykłe „dzień dobry”, jednak usiłujemy ten kontakt wzrokowy nawiązać, także po to, by rozwiać ewentualne obawy czy lęki przed spotkaniami w odosobnionych miejscach i również po to, by najzwyklej zakomunikować, że nie mamy złych zamiarów. I wzajemnie, że oni też, o ile uda się ten kontakt nawiązać.
Na szczęście wśród tych 10% popula-
cji są też psiarze i inne gaduły. Czasem można nawet wymienić uwagi ogólniejsze, cokolwiek o pogodzie, psach, śmieciach. I nawet kiedy intencją Twoją na takim spacerze jest pobyć w samotności, to zwykłe „dzień dobry” zobowiązujące przecież nie jest. Nie wymaga żadnego dalszego ciągu. Tylko tyle. Żeby się nie przestraszyć, ale też nikogo nie płoszyć, bo lasy, łąki i bezdroża są dla każdego. O ogólnych zasadach typu kto komu pierwszy powinien, nie wspomnę, choć może powinnam. Tabelka może jakaś prosta jest na ten temat. Wszyscy wiemy i jak widać nie stosujemy. To znaczy…
Tak z sennej opowieści o wielkim strachu
wywiedliśmy leśno-spacerowy reportaż w oparciu o wieloletnie badania terenowe w małej wielkopolskiej wsi. Dodatkowo, nie jest on reprezentatywny dla obecnych czasów, ponieważ wszyscy od ponad roku noszą maski i zapewne nie widzimy, a jak nie widzimy, to i nie słyszymy, jak się przecież serdecznie pozdrawiają.
tuu
#20
próba nawiązania kontaktu
58 ‒ 59
człowiek, myśl
tuu
#20
próba nawiązania kontaktu
Tylko pozornie może się wydać, że prezentowany tu przepis, właściwie apetyczny kawał historii, jest jakby spóźniony. Tylko pozornie, bo myślimy, że jak baby to Wielkanoc. Otóż, nie w tym wypadku. To nie jest baba. Choć wiele cech tego przysmaku może to sugerować. Warto jednak wgryźć się w szczegóły, tym bardziej, że jest to wielka rzadkość. Albowiem takich dziadów już nie ma − świat smaków ulegał przez lata uproszczeniom, ułatwieniom i w końcu dziad zanikł zupełnie. W żadnym domu, żadna babcia ani mama, nawet od wielkiego dzwonu, już nie kontynuuje wyrabiania dziada, a nawet mało kto o nim słyszał. Dziad zaginął. Przepadł.
tekst: Światosława Sadowska Jacek Bany foto: Jerzy Sadowski
takich dziadów już nie ma Wystarczy, że wyrabianie baby jest pra
marcepanu to dodatkowe godziny pra
cochłonne i wymaga jeśli nie rutyny, to
cy, które trzeba było już wcześniej wli
pewnego namaszczenia. By krok po kro
czyć w cały proces twórczy.
ku, pieczołowicie, z dbałością o wszyst
kie szczegóły, dopieścić ten smakołyk.
dziad jest wypiekiem ponadczasowym,
Tym bardziej, że wyrabia się go w wielu
rzadkim dobrem naszej kultury kuli
Trzeba sobie to otwarcie napisać, ten
może być woda z kwiatów pomarańczy. Najczęściej do przygotowania dziada, wykorzystuję ciasto na „baby zwyczajne” wg przepisu Pani Bronisławy Leśniewskiej. Często stosuje się też foremkę na babę z kominkiem. Formą na dziada może być również rondel o średnicy 26-30 cm i wy-
domach już tylko raz w roku.
narnej i w takim sensie pozosta
Szczególnie intrygujący zdaje
je próbą przywołania „tamtych”
się dziad, o którym jego twór
dawnych smaków, poruszeniem
ca, a właściwie rekonstruktor,
wyobraźni o dawnych stołach
opowiada − „to jest najpysz
i niespotykanym już wykwincie.
nie ma, to musi go zastąpić kawałek rurki
Dziada czy obertucha (zwanego też prze-
papierem do wypieków. Jeżeli nie będzie
kładańcem lub pakowańcem) robi się
wstawionej rurki, to ciasto zapadnie się.
z ciasta na baby, przekładając je sporymi
Z podanego przepisu można zrobić jed-
ilościami różnych bakalii. Najbardziej wy-
nego dziada.
niejsze polskie ciasto”. Dodat kowo, przy zachowaniu wszystkich za sad, można je długo przechowywać i nawet nieco podsuszone nie traci swo jego wyjątkowego charakteru. Owiane jest legendą starych zeszytów i ksiąg kulinarnych − a występuje w nich nie zwykle rzadko − także przez to, że przy gotowanie wszystkich jego ingredien cji zakrawało na mnisią cierpliwość. Przygotowanie cykaty czy prawdziwego 60 ‒ 61
myśl
sokości 12-14 cm lub forma na kołacz. Podstawową częścią formy na dziada jest wspomniany już kominek. Jeżeli takiego o średnicy ok. 3-6 cm. Rurkę należy owinąć
kwintny dziad, przy przekładaniu go bakaliami, musi mieć dwie warstwy różanego marcepana i trzy warstwy bakalii, takich jak: rodzynki, cykata, smażone w cukrze skórki z pomarańczy, itp. Zamiennikiem wody różanej przy robieniu marcepana
→
A teraz już tylko przepis:
Dziad Waga ciasta ~ 1700 g Forma o objętości ~ 3600 – 4000 g (3,6-4,0 l)
Składniki: • przesiana mąka pszenna tortowa typ 450: 680 g, • żółtka: 300 g (15 szt.), • masło klarowane, stopione, letnie: 250 g,
• drożdże świeże: 50 g, • rodzynki duże lub cykata: 35 g,
• masło 82% do
• smażona skórka poma
wysmarowania formy • bułka tarta do wysypania
• migdały w płatkach: 25 g,
posmarowanej masłem
• sól kamienna: 5 g,
formy.
rańczowa: 150 g, • cykata: 150 g, • rodzynki sułtańskie: 150 g.
• mleko: 260 g,
• gorzkie migdały: 5 szt.,
Do przełożenia:
Ilość bakalii może być zwięk
• cukier drobny: 100 g,
• skórka z cytryny starta,
• marcepan: 2 x 150 g,
szona o 50%.
Przygotowanie formy:
Skruszyć drożdże do mleka, wymieszać.
Pierwszą część położyć na spód formy
Formę wysmarować masłem i obsy
Dodać mąkę i wymieszać na jednolite
i wyrównać. Trzeba to robić delikatnie,
pać tartą bułką. Odstawić w chłodne
ciasto przez 10 minut. Posypać mąką
aby nie uszkodzić posypki na bokach
miejsce.
i odstawić na ok. 30-45 minut do mo
formy. Położyć pierwszą warstwę mar
mentu, aż rozczyn podwoi objętość,
cepana, nakładając na niego następną
a mąka na wierzchu popęka.
warstwę ciasta. Nasypać warstwę ro
Przygotowanie marcepana: • mąka migdałowa: 150 g,
dzynek, nakładając na nie kolejną war
• cukier puder: 150 g,
Ciasto
• woda różana.
Wyrośnięty rozczyn przebić i wyra
skórek pomarańczowych i przykryć na
Ucierać w makutrze cukier z mąką mig
biać, dodając kolejno i stopniowo: ubite
stępną warstwą ciasta. Rozłożyć cykatę
dałową. Po dokładnym utarciu (ok. 15-
z solą do białości żółtka, resztę mąki,
i przykryć ciastem. Nasypać ostatnią
20 minut) dodawać po małej łyżeczce
masło letnie, klarowane. Każdy kolejny
warstwę z pokruszonego marcepana,
wodą różaną. Gdy wyrabiane migdały
składnik dodawać, gdy poprzedni zo
na którego rozłożyć pozostałą część cia
z cukrem zbiją się w jedną masę, zetrzeć
stanie wrobiony do ciasta. Wyrabiać
sta. Ciasto powinno sięgać ok. 2-4 cm
na tarce z dużymi otworami. Przesypać
następne 20 minut. Dodać cukier i wy
poniżej brzegów formy. Pozostawić do
delikatnie cukrem pudrem. Odstawić.
rabiać kolejne 20 minut. Dodać migdały
wstępnego rozrostu, aż ciasto dojdzie
w płatkach, sparzone, obrane ze skórki
do brzegów formy. Wypiekać przez
i zmielone gorzkie migdały, rodzynki
75 minut w temperaturze 155-160°C
• mleko letnie: 260 g,
i startą skórkę z cytryny. Wyrabiać ko
w piekarniku z włączonym termoobie
• przesiana mąka pszenna tortowa
lejne 30 minut do momentu, aż ciasto
giem. Wyjąć z pieca i pozostawić w for
będzie jednolite, gładkie i bez smug.
mie do ostygnięcia.
Rozczyn drożdżowy
typ 450: 170 g, • drożdże świeże: 50 g,
62 ‒ 63
Ciasto podzielić na 6 równych części.
myśl
stwę ciasta. Nałożyć kolejną warstwę ze
#worldofkreon
dialog z architekturą bartek@kreon.com
wnętrze: Hotel Warszawa
zdjęcie: Arne Jennard
tekst: Światosława Sadowska
dlaczego tworzę?
W dobie pandemii szukamy wsparcia
jak antidotum na choroby i zagroże-
w wielu dziedzinach – także w sztuce
nia.Odkrycie przeciwciał spowodowa-
i o dziwo znajdujemy, a twórczość arty-
ło powstanie nowej dziedziny wiedzy
styczna jest w dużej mierze – odbiciem
– immunologii – nauki o mechanizmach
rzeczywistości, Kto się nie spodziewał,
odporności,
może być zaskoczony, ukojenie niepoko-
jów codzienności, odnajdywanie piękna
medyczny staje się tytułem zadania arty-
w kreatywnym traktowaniu przeciwności
stycznego, ba! – wręcz tytułem wystawy,
pokazuje kolejny raz, że warto doświad-
wieńczącej Biennale Grafiki Studenckiej.
czać sztuki, choć nie jest zapisywana na
receptę. A może właśnie dlatego, że jest
wzięcie artystyczne, którego prezentacja
przestrzenią wolności i nie podlega ści-
odbywa się co dwa lata.
słym regułom.
Metafora pojęcia – przeciwciała –
Wcześniej , pół roku temu, wzięliśmy
w sztuce może otwierać cały katalog au-
udział w akcji artystycznej „Remedium”
torskich, artystycznych znaczeń – takich
Art Week także organizowanej przez
właśnie jak poszukiwanie tego mechani-
Uniwersytet Artystyczny im Magdaleny
zmu obronnego na sytuację zagrożenia
Abakanowicz w Poznaniu . Cieszymy się
status quo.
za każdym razem, kiedy możemy zabrać
Przeciwciała występują jako część
głos w ważnej sprawie, jesteśmy wdzięczni
układu odpornościowego. Odgrywają za-
za takie zaproszenia.
sadniczą rolę w obronie organizmu przed
Aż tu nagle w dobie pandemii termin
Biennale to termin określający przedsię-
Obecnie zostaliśmy zaproszeni do ob-
bakteriami, wirusami, pasożytami, grzy-
jęcia patronatem tegorocznego Biennale
bami i innymi niepożądanymi wpływami
Grafiki Studenckiej pod tytułem „Prze-
z zewnątrz. Dla każdego patogenu istnie-
ciwciała” z prawem wyboru naszych ma-
ją specyficzne przeciwciała. Tłumacząc na
gazynowych laureatów. Prócz publikacji
język sztuki dla każdego problemu istnieje
nagrodzonych prac pragnęliśmy wydobyć
rozwiązanie. Trzeba go szukać.
rys osobisty autorów i ich twórczości, lepiej
ich poznać, dlatego do każdego skierowa-
nywał je do „magicznego pocisku” – śre-
liśmy pytanie „po co tworzysz”?
dniowiecznego ideału leku, który wypędza
diabła z ciała opętanego bez czynienia
Mechanizm powstawania przeciwciał
Odkrywca przeciwciał Ehrlich porów-
odkryto stosunkowo niedawno. Wiadomo
szkód pokrzywdzonemu.
z całą pewnością że przeciwciała są
A oto efekty.
XII Biennale Grafiki Studenckiej
Przeciwciała
XII edycja Biennale Grafiki Studenckiej to konkurs zakończony wystawą, otwar ty dla studentów uczelni i instytutów artystycznych. Organizatorem Biennale jest Katedra Grafiki Uniwersytetu Artystycznego im. Magdaleny Abakanowicz w Poznaniu, we współpracy z Galerią Miejską Arsenał. Do tegorocznej edycji za kwalifikowało się 46 z ok. 1000 nadesłanych prac graficznych, które prezentowane są na wystawie pokonkursowej.
Biennale dedykowane jest grafice artystycznej – „dziedzinie sztuki związanej
z przekazem medialnym. Zalicza się do niej wszelkie formy aktywności twórczej wchodzące w relacje z powszechnym społecznie ukształtowanym językiem wizu alnym. Obszar grafiki artystycznej obejmuje zarówno wszelkie formy druku (m.in. offset, ksero, druk cyfrowy) włącznie z klasycznymi technikami graficznymi (m.in. drzeworyt, linoryt, litografia, techniki metalowe, serigrafia), a także działania wykorzystujące współczesne nośniki informacyjne (m.in. prasa, książki, internet, telewizja, ekrany zewnętrzne). W jej skład wchodzi aktywność artystyczna związana z używaniem języka graficznego – stosowanie uproszczeń, syntezy, kondensacji, wykorzystująca komunikację wizualną – przyjęte i powszechnie zrozumiałe treści wizualne – do tworzenia nowych form wypowiedzi twórczej. Stąd grafika arty styczna to m.in. interwencje w przestrzeni miejskiej, artnet, szablony, techniki kolażowe, zapisy archiwalne, instalacje graficzne, akcje na bilbordach, murale, komentarze na istniejących nośnikach informacji, ulotki, plakaty autorskie, jak również prace graficzne na papierze lub na płótnie oraz na innych podłożach”1.
Tytuł wystawy pokonkursowej, Przeciwciała, został zaczerpnięty z terminologii
medycznej. W kontekście sztuki i społecznych relacji odnosi się do wartości wpły wających na zmiany sposobów myślenia oraz wytwarzania kulturowych wzorców.
Przeciwciała, jako część układu odpornościowego u człowieka, odgrywają za
sadniczą rolę w obronie organizmu przed bakteriami, wirusami, pasożytami. Hasło Przeciwciała, towarzyszące XII edycji konkursu Biennale Grafiki Studenckiej, wiąże się z rozważaniami o sztuce usytuowanej blisko codzienności. Przedstawia wartości w kulturze wizualnej, które wpisując się w powszechne schematy, jedno cześnie je zmieniają. W tym kontekście tytuł można odnieść do estetyki procesów twórczych wyznaczającej działaniom graficznym rolę krytyczną. Estetyki, która włącza różnego typu interwencje publiczne w język medialny grafiki artystycznej. Maciej Kurak / Kurator wystawy 1 Definicja grafiki artystycznej, więcej w: Bunt. Nowe ekspresje, red. Maciej Kurak, Uniwersytet Artystyczny im. Magdaleny Abakanowicz w Poznaniu, Poznań 2021, s. 305
tuu
#20
próba nawiązania kontaktu
Tworzę z głębokiej potrzeby.
◄ Natura Produkcyjna, grafika wklęsłodrukowa, 135 x 350 cm
Tworzę przez ciekawość i z ciekawością.
(grafika płaska na ścianie),
Tworzę, bo lubię rozmawiać.
obiekty ułożone na ziemi zajmują powierzchnię: 400 x 500 cm (jeden obiekt: 15 x 40 x 15 cm), 2020
Tworzę, ponieważ nauczyło mnie to otwartości, pewnego rodzaju refleksji, samokontroli, zwracania uwagi na paletę aspektów, na kontekst, na odpowiedzialność za swoje decyzje. Tworzenie, z racji mojego kierunku, jakim jest grafika, to także odkrywanie potencjału nie tyle umiejętności technicznych, co dojrzałości w sposobie reprezentacji danego tematu, skupieniu się na treści, wytrwałości w procesie od konceptu przez realizację, dobór środków, jak i decyzji o tym, kiedy i czy praca została skończona.
Maria Barańczyk
tuu
#20
próba nawiązania kontaktu
Nasza twórczość określa nas samych,
filozofii życia, głębszych wartości w zna-
dzięki czemu budujemy własną tożsamość
lezieniu człowieczej godności.
artystyczną, o którą powinniśmy zawsze się starać, nie ulegać przy tym panują-
Tworzę, ponieważ czuję gdzieś głęboko
cym trendom, nurtom w sztuce i modzie.
w środku samego siebie, że rysuję, maluję
Poprzez zbyt nadmierne uleganie uzysku-
od zawsze. Ja pochylam się nad zapętle-
jemy efekt odwrotny do zamierzonego.
niem ludzkich słabości, lęków, oczekiwań.
Zamiast się określać, nasza identyfikacja
Widz stając przed moją pracą, ocenia pra-
ulega zatarciu. Stajemy się jednolitą mazią
cę jako intuicyjną i ma dużą swobodę w jej
bez wyrazu. Co innego znaczy inspirować
interpretowaniu, aczkolwiek ja staram się
się czymś lub kimś, a co innego kopiować
ukierunkowywać widza na głębsze spoj-
i powielać detal po detalu całe projekty
rzenie na dany problem. Odbiorca powi-
i pomysły. Dzisiaj potrzebujemy w sztuce
nien myśleć, przeżywać i wyciągać wnioski.
Szymon Ciasnocha
► Blizny, linoryt, wydruki na workach jutowych, 9 x 100 x 70 cm, 2018 70 ‒ 71
człowiek, myśl
◄ Mój Inny, druk na tkaninie
Tworzenie daje mi możliwość przekazania
połączony z haftem maszynowym,
uczuć i myśli nie tylko za pomocą słów,
21 x 21 cm, 2020
które czasami wydają się niewystarczające, ale również za pomocą obrazu. Zależy mi na tym, aby pozostać szczerą w swojej twórczości.
Martyna Pakuła
tuu
#20
próba nawiązania kontaktu
Myślę, że najbliższe prawdy jest stwierdze-
► Stream Free Solo,
nie „bo tak mi wychodzi". Przywykłem do
wklęsłodruk, 100 x 70 cm, 2021
tego, lubię to i nie wyobrażam sobie tego nie robić, ale sam nawet nie wiem, kiedy zaczynam. Mam poczucie, że najważniejsza część mojej pracy przychodzi trochę przypadkiem, trochę z nudów, a później to wykorzystuję. Jeśli stworzę sobie odpowiednie warunki, wszystko zaczyna toczyć się samo. Łapanie tych intensywnych momentów jest jak zabawa w udawanie w domu Muminków. Lubię odkrywać to, co się dzieje i szukać sposobu do pokazania tego.
Filip Bruchnalski
74 ‒ 75
człowiek, myśl
◄ Pozytywki, akwaforta / forma
Nie jestem pewien, czy koniecznie trze-
przestrzenna ok. 20 x 30x 30 cm, 2019
ba tworzyć „po coś”. Mogę ewentualnie stwierdzić, że posługiwanie się obrazem jest dla mnie jeszcze jednym sposobem komunikowania się z otoczeniem, opowiadania historii, ale to tylko jedno z możliwych wyjaśnień.
Michał Woliński
tuu
#20
próba nawiązania kontaktu
CYRK CURIOSUM PRZEDSTAWIA:
ud l a opow n ę ergi l a ieść o cz ł a i m łowieku, który
zi
ełka d o J a Joann ilustra cje: Dorota Piechocińska
Rozdział Pierwszy, w którym będziesz musiał ostrożnie się rozglądać, lecz nie bój się, mój Drogi Czytelniku. Jestem przy Tobie i oprowadzę Cię tak, by po drodze nie przydarzyło się nam nic złego. Nie poznasz jeszcze głównego bohatera, ale pokażę Ci okolicę i kilku mieszkańców tego zamieścia. Z niektórymi będziesz mógł się zaprzyjaźnić, z niektórymi natomiast nie radzę.
Zauważyłeś zapewne, że zwracam się do Ciebie – Drogi Czytelniku. Mam nadzieję, że się zbyt nie spoufalam – a jeśli, to wybacz. Skoro jednak mamy razem przebyć tę drogę, drepcząc po literach, warto, byśmy stali się trochę sobie bliżsi. Tym bardziej, że nasz bohater będzie próbował trzymać nas na dystans. I Ciebie, i mnie. Cóż, musimy to uszanować i przyzwyczaić się, że nieraz odwróci się do nas plecami, schowa głowę w kościstych ramionach albo skryje się gdzieś za rogiem. I to nie tylko ze względów zdrowotnych. Zwyczajnie nie lubi, gdy ktoś za nim chodzi i próbuje opisać całe jego życie, przyglądając się… na przykład jego butom. Zdradzę, że te są stare. Wyłażą z nich zszarzałe, skórzane języki. Kłapią przy każdym kroku, bo zasupłane sznurówki pourywały się już dawno temu. Sięgają ledwie trzech dziurek w górę, kolejne cztery są wolne. Chodząc, szura nogami, ale nigdy się nie spieszy, więc buty nie spadają mu ze stóp. Wiem, że nie przejmuje się obuwiem, ale mimo to, mogłoby mu się nie spodobać, gdybyś patrzył zbyt nachalnie. Poczułby się nieswojo. Musimy więc być ostrożni i od czasu do czasu pogadać o pogodzie, posłuchać
3
rozdział pierwszy
plotek, odwrócić głowę, zerkając przy tym ukradkiem, czy już nie pojawił się gdzieś, w zasięgu naszego wzroku. Teraz jest w swoim pokoju. Na ostatnim piętrze, pod samym dachem starej kamienicy. Tak, tej, która wygląda jakby cierpiała na łuszczycę. Nie radzę podchodzić bliżej, bo tynk spada na głowę. Kruszeje i zostawia na ścianie otwarte rany z nagich cegieł. Trudno uwierzyć, że ta kamienica za młodu była błękitna, jak niebo o poranku, a jeszcze wcześniej różowa, niczym lody poziomkowe. Gdyby podrapać paznokciem można by jeszcze gdzieniegdzie te kolory znaleźć, ale szkoda paznokci. Przestańmy się już gapić na zmatowiałe szyby. Ledwo widać chudy cień. To on, ale nie bądźmy natrętni. Teraz zejdź, proszę, z tej ulicy. Ten stary, powykoślawiany bruk to nie deptak. Jeżdżą po nim auta. Właśnie zbliża się czarny samochód. Jest trochę kanciasty i rzęzi, ale jedzie z powagą, środkiem drogi. Za chwilę wjedzie na tyły kamienicy. Jest tam podwórko, nieduże, ale wystarczające, by wtarabanił się stary karawan. Jest też trzepak, trochę zardzewiały, i są kosze na śmieci z pogiętymi klapami oraz wielka kałuża pełna błota, dokładnie na samym środku. Za jakiś czas nasz bohater zejdzie z góry. Będzie szurał nogami i dźwięcząc pękiem kluczy, uda się wprost do szaroburej, wciśniętej w kąt przybudówki. Tej z jednym oknem. Okno, choć duże, jest dziwaczne i prawie nic przez nie nie widać. Składa się bowiem z małych szybek poutykanych między szprosami. Szybki są różnego koloru, wzoru i przezroczystości, właściwie to nie są przezroczyste. Szyldu
rozdział pierwszy
4
z ulicy też dojrzeć nie można. Wszyscy jednak wiedzą, co to za zakład i unikają go jak mogą. Nikomu nie przychodzi do głowy zaglądać tu bez powodu. Zapewniam jednak, że to, co tam wyczynia nasz bohater, jest znacznie ciekawsze niż to, co dzieje się teraz w jego pokoju. Poczekajmy tu na niego. Nie będziemy jednak stać bezczynnie, aż nam tynk spadnie na głowę. Przejdziemy się po okolicy i zaraz tu wrócimy. Pewnie chciałbyś się dowiedzieć, gdzie się właściwie znalazłeś. Mógłbym Ci powiedzieć, ale nie ma to większego znaczenia. Nazwa tego miejsca może tylko zamącić w głowie. Szukałbyś na mapie, w głowie albo we wspomnieniach – jeśli tu kiedyś byłeś. Może nawet sprawdzał nazwy ulic, by się przekonać, czy nie wprowadzam nikogo w błąd – strata czasu – to nie przewodnik po mieście. To opowieść o człowieku, samotności i miłości. Na tym się skupmy. W takich przypadkach współrzędne geograficzne są bez znaczenia. Oczywiście wiem, że widzisz zjadaną przez rdzę tabliczkę z nazwą ulicy. Wiem już, że potrafisz czytać. Tak, nazywa się Zaułek i to musi wystarczyć w temacie nazw. Ale rozglądaj się dalej. To, co zobaczysz, powie Ci dużo więcej o naszym bohaterze. To obraz jego świata, podejdziemy więc pod same ramy. – Ciiiiiiii…, mówiłem Ci – rozglądaj się! Ale nie żebyś tak od razu gapił się na tych, tam, stojących w bramie naprzeciwko. Oni też nie lubią, gdy się na nich patrzy. Choć zupełnie z innych powodów. Tak czy inaczej lepiej spuścić głowę, gdy się ich mija. Mają sportowe buty, ale rzadko biegają. Częściej kopią nimi kamienie albo głowy.
5
rozdział pierwszy
Uważaj na nich. Nudzą się i już nogi ich bolą od tego stania. Przerzucają ciężar ciała z lewej na prawą, jak niektórym kiwają się brzuchy w obcisłych podkoszulkach. Wyżej nie patrz. Oni cały dzień czekają, aż coś się wydarzy. Nie chciej, żeby to coś wydarzyło się teraz. Tego pierwszego z prawej, tego najszerszego, który ma głowę na karku, choć nie jest zbyt rozsądny, nazywają Pigi. Zostawiła go dziewczyna i od tej pory Pigi ma żal, którego nic tak nie koi jak porządny łomot. Tłucze wszystko – ludzi, szklanki, psy, nawet własną ogoloną głową potrafi zdzielić ścianę. Tylko wtedy zapomina jak mu przykro. Reszta, jeśli trzeba, czyli tych dwóch, pójdzie za nim, na jedno skinienie. Ten wysoki z rudą czupryną i ten okrąglutki z wypiekami na twarzy. To Pędzel i Rumiany. Później ich poznamy. Zresztą zaraz i tak wejdą do bramy. Długo już tak stoją, muszą być głodni. Już późno, więc chcąc nie chcąc rozejdą się po odrapanych klatkach schodowych, by usiąść w odrapanych ścianach przy odrapanych stołach, zajadając parówki przed lśniącymi telewizorami. Już dobrze. Nie ruszyli się ze swoich pozycji. Pigi oparł się nawet o ścianę, nawet zbyt się nie nadął. Tylko krótką chwilę na Ciebie patrzył, teraz drapie się po brzuchu. Masz szczęście, Drogi Czytelniku, najwidoczniej nie przypominasz mu ani jego dziewczyny, która odeszła, ani chłopaka, którego Pigi by teraz zabił, gdyby tylko go spotkał. Jednak marne szanse. Jest za leniwy, by ich szukać i co tu oszukiwać – czuje się niepewnie poza swoimi ulicami. Chyba nie lubi się przedstawiać, a tu nie musi. Rozgląda się tylko bacznie przez cały dzień i jest przekonany, że kiedyś sami wpadną mu w ręce.
rozdział pierwszy
6
O! Zaświeciły latarnie. Nie wszystkie, bo nie wszystkie mają żarówki. Wystarczy jednak, by zobaczyć pelargonie w oknie kolejnego domu. Domek jest wąziutki, zaledwie jedno okienko na dole obok drzwi i dwa na górze. Staruszka, która przez nie wygląda ma chyba ze sto lat. Teraz pewnie już śpi, pod wielkim, wypłowiałym pledem, ale uwierz mi na słowo, jak tylko się obudzi, będzie patrzeć na świat przez te pelargonie. Latem żywe, tak jak teraz, a zimą wstawi plastikowe. Jest cała pomarszczona i bardzo malutka. Jeśli nie podsunie do okna wysokiego barowego stołka, to ją ledwie zza nich widać. Ale prawie zawsze go podsuwa, kładzie poduszę na parapet i wygląda. Wszyscy mówią na nią po prostu Pelargonia, więc i my tak ją nazywajmy. Oczywiście to nie jest jej prawdziwe imię. Prawdziwe zna tylko listonosz, który co miesiąc przynosi jej emeryturę. Ale teraz go nie ma, więc nie możemy go zapytać. Wiem tylko, że Pelargonia kiedyś śpiewała w operze, pewnie jeszcze stamtąd ma perukę pełną poplątanych, zszarzałych pukli spływających jej na ramiona. Zawsze ją zakłada. W zimę ją grzeje, a latem chroni od słońca. To praktyczne nakrycie głowy, choć nie wszyscy tak uważają. Oczywiście nie widziałem jej w operze. To musiało być bardzo dawno temu. Wiem jednak, że gdy pada deszcz Pelargonia przysuwa stołeczek blisko otwartego okna, najbliżej jak się da. Staje na nim wyprostowana, dumna i zaczyna śpiewać arie, tylko te smutne. Cienkim, czasami niknącym gdzieś głosem. I zawsze wyciąga ręce przed siebie, tak jakby kogoś lub coś przywoływała. Dlaczego śpiewa, gdy pada? Też się nad tym zastanawiałem i nie umiem na to pytanie odpowiedzieć.
7
rozdział pierwszy
Może dlatego, że ktoś odszedł od niej, znikając w jakieś ulewie. A może jest prostsze rozwiązanie. Może gdy pada, ludzie chowają się w domach, a nie stoją na ulicy w wyciągniętymi palcami. Kto wie? Cóż, nie zanosi się na deszcz, nie ma więc po co tutaj sterczeć. Tam zza rogu wyłania się kolejny mieszkaniec, Mario. To taki tutejszy, ni miejski ni wiejski, głupek. Cóż… Rzeczywiście Mario wygląda trochę śmiesznie. Ma elastyczne, jasne spodnie typu dzwony i koszulę non-iron. Za pomocą małego grzebyka dba o przylizane włosy kręcące się tylko przy szyi. Stoi sam, choć wygląda jakby z kimś rozmawiał. Nie należy wytężać wzroku ani mrużyć oczu. Nikogo się nie wypatrzy. Często się tak zachowuje. Podobno kiedyś dostał w głowę. Ale Maria głowa nie boli, uważa tylko, że na Zaułku pojawiło się Licho. Przestrzegł przed nim już chyba wszystkich, ale nikt się nie przestraszył, bo nikt nie widział opisywanej przez Maria chudej jak szczapa kobiety, ubranej w czarną jak sadza pelerynę z kapturem, spod którego widać tylko jedno oko, podobno wielkie jak pięść i to na samym środku czoła. Przecież kogoś takiego trudno przegapić. Mało kto też docenia, że Mario pilnuje jej całymi dniami, chodząc za nią krok w krok, bo inaczej się nie da. „Pal Licho” bluzga przy tym co chwilę, nawet przez sen, bo wiadomo, że Licho nie śpi. Teraz też szepcze jakieś obelgi, na zmianę z przeprosinami pod oknami najładniejszego domu w okolicy. To znaczy jego ściany również pękają, ale ktoś wymienił w nim okna i drzwi. Tym kimś jest Burmistrz, który chyba nigdy burmistrzem niczego nie był. Ale wszyscy wiedzą, że swego czasu wyjechał, zrobił karierę w polityce,
rozdział pierwszy
8
po czym wrócił po cichu, gdy zrobiło się o nim głośno. Ale nikt z tutejszych mieszkańców nie czyta takich gazet, z których mógłby się dowiedzieć, o co tam właściwie chodziło. Powtarzano tylko plotki, ale i je w końcu przestano powtarzać, bo były zbyt nudne, skoro całej afery wystarczyło na wymianę okien i drzwi. Sam Burmistrz nie wdawał się, w żadne rozmowy, jeśli w ogóle wychodził, to patrzył na wszystkich z góry i prychał, nadymając mięsiste usta. A tak w ogóle to przesiaduje całymi dniami przed telewizorem, oglądając wiadomości, jakby czekał chociaż na jakąś jedną o sobie. I chociaż nikt o nim od dawna nie wspominał, to i tak czeka. Teraz też siedzi nieruchomo w wysiedzianym, skórzanym fotelu, z nienagannie zaczesaną łysiną. I opierając łokcie na przetartych oparciach, układa ręce na pokaźnym brzuchu. Wpatruje się małymi, okrągłymi jak wiśnie oczami, w migający niebieskim światłem ekran. Tylko od czasu do czasu wzdycha głośno z niedowierzaniem, że tak szybko o nim zapomniano. Mario, stojąc na ulicy, też często patrzy w ten telewizor. I choć zza firanek nie widzi wyraźnie, ani jemu, ani Lichu widać to nie przeszkadza. Może wystarczy, że sobie miga. Zostawmy go teraz, niech tam sobie sam patrzy, burcząc pod nosem, zresztą wiadomości są i tak mało interesujące. Przejdziemy się jeszcze tą ulicą w prawo, potem skręcimy w lewo i radzę uważać na to, co pod nogami. Dużo tu kundli. O, takich jak tamten. Krótkie łapy, długi tułów, bury kolor. Właściwie to chyba nie kundle tylko cała rasa. Nie będziemy się nad tym zastanawiać, to problem kynologów. Jedno jest pewne. Nie wiadomo, gdzie te psy mieszkają, ale
9
rozdział pierwszy
wiadomo, gdzie mają toaletę. Z reguły na środku chodnika, więc uważaj. A przepraszam, tego kundla chyba znam. Nazywa się Mandat i należy do starego policjanta. Ten też rzadko wychodzi z domu. Kiedyś był bardzo zasadniczy i wiele osób ciągle to jeszcze pamięta. Poza tym ma sparaliżowane pół twarzy i z kącika zakrzywionych w dół ust ciągle leci mu ślina. Przykry widok, lepiej nie patrzeć, tylko poczekać, aż przetrze wargi kraciastą chusteczką, którą potem schowa do kieszeni. Przejdźmy szybko, ostrożnie, bez poślizgu. O, już widać ten róg, wystarczy lekko się wychylić. To pętla tramwajowa. Tramwaje przestały już jeździć. Jest późno. Ale na przystanku, pod przeżartą rdzą falistą blachą, chwieje się jeszcze kilka osób. Ciężko im wrócić do domu. Może tego nie widać, ale są przerażeni, choć się uśmiechają i z zadowoleniem plują pod nogi. Wiedzą, że gdy wrócą do swoich mieszkań, oczywiście tylko ci, którzy jeszcze je mają, znowu będę krzyki – że się szwendają, że wracają po nocy, że znowu pijani. Bardzo się tego boją, więc piją to wino truskawkowe, by dodać sobie odwagi. Ciemno już, nie będziemy do nich podchodzić, bo nas zagadają na śmierć, żaląc się na żony złe i dzieci niedobre, a już na pewno rozpłacze się ten najbardziej chwiejny. To Szczypior. Ten szczupły z zapadniętymi policzkami. Jest z nich najwrażliwszy i na pewno najchudszy. Za to małżonkę ma najgrubszą i najtwardszą w okolicy. Boi się najbardziej z nich wszystkich, więc pije najszybciej i najodważniej. Jeśli dostatecznie długo tu ze mną pobędziesz, będziesz wiedział dlaczego. I na pewno ją usłyszysz. Bardzo często słyszy ją cała ulica. A czasami echo
rozdział pierwszy
10
zaniesie ją nawet na sąsiednią. To Gruba Hela. Kiedyś podobno była piękna i mówiono o niej Piękna Helena. Dziś zmarszczki i nerwy zacisnęły jej usta. Zresztą usta, razem z nosem i oczami, zajmują tylko niewielką część jej twarzy, reszta rozlewa się po niekończących się policzkach i kilku podbródkach. Całość z reguły trzęsie się z wściekłości. Ale może kiedyś, mój Drogi Czytelniku, będziesz miał okazję, zajrzeć do jej mieszkania przez otwarte okno na parterze i zobaczyć, jak ogląda stary album fotograficzny. Wtedy, na krótką chwilę, jej twarz się zmienia. Łagodnieje w jednym momencie. Szkoda, że tak krótkim jak zamknięcie powiek. Będziesz jednak musiał mieć szczęście, nie gwarantuję, że się uda. Łatwiej chyba wypatrzeć białego nosorożca. Zresztą wystarczy już opowieści o niegdyś pięknej Helenie, tym bardziej, że jej teraz nie słychać, a przede wszystkim nie o niej ta historia. Podejdź tu bliżej i wychyl się. Jeszcze kawałeczek, bo tu stare drzewa przysłaniają widok. Były tu, zanim powstała ta zajezdnia i chyba im nie służy zgrzyt metalu o szyny – próchnieją od środka. Jedno drzewo straciło wielką gałąź, nikt nie wie, co się z nią stało, tylko Mario mówi, że Licho ją wzięło. A teraz przesuń się. Jeszcze krok. Właśnie z tego jednego miejsca widać w oddali to miasto, którego nazwy nie chcę Ci zdradzić, bo nie ma też po co. Szklane, rozświetlone wieżowce z daleka są wszędzie takie same. Kiedyś tam się wybierzemy, ale jeszcze daleka droga przed nami. Gdzieś w połowie tej historii. Wcale nie jestem pewien, czy będziesz taki zadowolony,
11
rozdział pierwszy
gdy już się tam znajdziemy. Ale może się mylę. Może poczujesz się swojsko i bezpiecznie. Na razie chciałem Ci tylko pokazać miejsce, w którym zaczyna się nasza opowieści, bo to jej świat. Gdybym zdradził, gdzie jesteśmy, powiedziałbyś „A, to przedmieścia tego czy tamtego miasta”. Według mnie byłbyś w błędzie, ja uważam, że to zamieście. Niech Cię to nie śmieszy, ale przedmieście jest trochę dalej. Rozpoznasz je po rzędach jednakowo ładnych domków, w których ludzie dzielą się tylko ogrodzeniami. A tutaj… sam widziałeś – tak samo od zawsze. Ci, którzy mogliby coś zmienić, z reguły zaczynali od zmiany miejsca zamieszkania. Reszta żyje sobie, niczym w małym zapomnianym świecie, które otorbieliła tkanka wielkiego miasta. Dobra, wystarczy tego gapienia się na światła w oddali. Wracajmy. Myślę, że nasz przygarbiony bohater idzie już przez podwórko, powłócząc lekko prawą nogą.
rozdział pierwszy
12
Rozdział Drugi, w którym to bliżej poznasz głównego bohatera – niejakiego Kacpra Cudaka. Z początku wyda się nijaki. Nic dziwnego, on sam o sobie też tak myśli. Nie zrażaj się tym. Każdy jest jakiś. ... Spóźniliśmy trochę, mój Drogi Czytelniku. Cóż gdybyś był uważniejszy i nie wdepnął po drodze… Szkoda wspominać. Nasz bohater jest już w środku. Teraz już nie ma się po co spieszyć. Poczekajmy chwilę i przepuśćmy karawan. Właśnie wsiada do niego dwóch karawaniarzy. Zaraz odjadą. A Ty, przez tą krótką chwilę, możesz się im przyjrzeć. To ciekawa para. Są braćmi, choć zupełnie do siebie niepodobni. Ojciec uważał, że to wina ich matki. Utrzymywał, że ma zbyt rozrywkowy charakter. Nikt też nie wiedział, czym go żona tak rozśmiesza, bo chyba nie podbitymi oczami, które nierzadko były w dwóch kolorach. Jedno jeszcze czerwono-fioletowe, drugie już żółto-zielone. Również nikt nigdy nie słyszał, by kiedykolwiek powiedziała czy zrobiła coś zabawnego. Sama utrzymywała, że śmiała się w życiu tylko raz – kiedy wbijała mu metalowy tłuczek w głowę. Zeznawała to przed Wysokim Sądem i pod poważną przysięgą, więc musimy założyć, że mówiła prawdę. Ale bez względu na to, co mówił ich ojciec, który już od paru dobrych lat nie może głosić swoich poglądów jedno jest pewne – usposobienie zawdzięczają matce. Nigdy się nie śmieją (i pewnie lepiej, by się nie zaśmiali), dlatego też są karawaniarzami doskonałymi.
13
rozdział drugi
cdn.
krugerplus.com
eksperymentujemy z drukiem na różnych płaszczyznach
TUU #20 okładka: Jerzy Sadowski layout: Justyna Krüger Jerzy Sadowski korekta: Joanna Szymkowiak wydawca: Fundacja TUU ul. Zmartwychwstańców 11/2 61-501 Poznań redakcja@tuumagazyn.pl magazyn on-line: tuumagazyn.pl issu.com/tuumagazyn social media: fb.com/tuumagazyn IG: tuumagazyn Redaktor Naczelna: Julita Mańczak julita@tuumagazyn.pl Redaktor Prowadząca: Światosława Sadowska slawka@tuumagazyn.pl Dyrektor Kreatywny: Jerzy Sadowski jerzy@tuumagazyn.pl Dyrektor Artystyczna: Justyna Krüger justyna@tuumagazyn.pl Manager Projektów Wyjątkowych Zofia Flejsierowicz zofia@tuumagazyn.pl Współtwórcy: Jacek Bany, Wojciech Grabek, Przemysław Jędrowski, Joanna Jodełka, Weronika Kalemba, Olga Korcz, Natalia Kotkowska, Barbara Libako, Dorota Piechocińska, Aleksandra Podżorska, Katarzyna Smoczyńska, Jędrzej Tęczyński, Zuzanna Tokarska, Natalia Tułacz
Magazyn TUU ukazuje się cztery razy w roku Projekt dofinansowany przez:
Redakcja zastrzega sobie prawo do skrótów i redakcyjnego opracowania tekstów przyjętych do publikacji. Redakcja nie odpowiada za treść materiałów reklamowych i promocyjnych Wydrukowano w drukarni VMG Print sp. z o. o.
NOWY OBRAZ NOWE SPOJRZENIE
EDYCJA KONKURSU MA L A RSK I E GO O NAGRODĘ A R T Y S T Y CZ N Ą UA P
2021
W Y S TAWA KO N KU RSO WA :
23 KWIE T NIA - 23 MAJA / / S TA RA PA P I E R N I A UA P OG ŁOSZ E N I E W Y N I KÓ W KO N KU RSU 2 1 M A JA
Dofinansowano ze środków budżetowych Miasta Poznania
PAT RO N I M E D I A L N I :
P A T R O N A T H O N O R O W Y:
F UN DAT OR Z Y NAGRÓD DODAT KO W YCH :