Aby choć trochę zapanować nad ogromem różnorodności otaczającego nas świata żywego, już najstarsi obserwatorzy przyrody próbowali w jakiś sposób uporządkować znane sobie rośliny i zwierzęta. Szybko zapewne przekonali się, że najbardziej oczywisty podział wszystkiego, co żywe, na to, co da się zjeść i to, przed czym należy uciekać, choć z punktu widzenia ekologii naszego gatunku jak najbardziej uzasadniony, dla potrzeb pełnego opisu świata wydaje się być nieco zbyt ogólnikowy. O ile podział świata żywego na rośliny i zwierzęta narzucał się intuicyjnie, to już dalsza klasyfikacja tych grup piętrzyła kolejne trudności. Organizmy próbowano więc dzielić w zależności od środowiska ich życia, ruchliwości, koloru i konsystencji ciała, ogólnych cech morfologii i anatomii.
Podstawą obecnie przyjmowanego systemu klasyfikacji jest
systematyka Karola Linneusza, wprowadzona w pierwszej połowie XVIII wieku w dziele „Systema Naturae”. Linneusz oparł swój podział organizmów żywych na wyszukiwaniu jak najliczniejszych podobieństw anatomicznych i morfologicznych, co, z pewnymi modyfikacjami wprowadzanymi w miarę odkrywania nowych faktów, ostatnio głównie dzięki osiągnięciom biologii molekularnej, akceptujemy do dnia dzisiejszego. Organizmy żywe podzielone więc zostały na pięć obszernych
królestw, z których każde dzieli się na
typy, te zaś na
gromady, następnie
rzędy,
rodziny,
rodzaje, w których wreszcie wyróżniamy konkretne
gatunki. Linneuszowi zawdzięczamy również wprowadzenie obowiązującego obecnie systemu nazewnictwa, w którym każdy organizm określany jest dwoma łacińskimi słowami, przy czym pierwsze z nich oznacza nazwę rodzaju, a drugie — gatunku. Dzięki temu już sama nazwa danego gatunku zwierzęcia czy rośliny mówi nam nie tylko o nim (nazwy gatunków są zwykle opisowe), ale również o jego najbliższych krewniakach. Dlatego, na przykład, nazwa
psa domowego (
Canis familiaris) mówi nam o tym, że jest to oswojony krewniak
wilka (
Canis lupus) i
szakala czaprakowego (
Canis mesomelas).
Mikołaj Golachowski