Zwalniacz z kostki lodu

Poniżej przedstawię zwalniacz, którego działanie oparte jest na wykorzystaniu topniejącej kostki lodu.

W prezentowanym przypadku chcę,  aby zwalniacz sprawił, że po pewnym czasie uzyskam dostęp do noża, który pozwoli mi przeciąć krępujące rękę więzy.
Ponieważ nóż jest ciężki, a ja nie chcę/nie mogę  użyć znacznej ilości kostek lodu, to tu pokonam ten problem wykorzystując mechanizm dźwigni.

Podwieszam na lince drążek, na jednym jego końcu mocuję nóż, a na drugim przywiązuję oplecioną linką kostkę lodu.  Tą kostkę umieszczam w kubku, aby woda z topiącej się kostki niczego nie pomoczyła. Mogę zastosować pojedynczą kostkę oplecioną linką – zwolnienie nastąpi gdy topniejąca kostka wysunie się z oplotów, mogę wykorzystać dwie zespolone ze sobą kostki – zwolnienie nastąpi gdy stopi się ich połączenie. Mogę wykorzystać garść kostek zawiniętych w tkaninę – zwolnienie nastąpi gdy kostki stopią się do tego stopnia, że waga pozostałych w zawiniątku kostek nie wystarczy do utrzymania dźwigni w równowadze.

         

Ustawiam teraz całość konstrukcji tak, aby wiszący na jednym końcu dźwigni nóż był poza zasięgiem palców, a po przechyleniu dźwigni stał się dostępny. Reguluję wzajemne położenie elementów przesuwając miejsce przywiązania linek wzdłuż drążka, a dodatkowo mogę wyregulować długość linek, na których wisi nóż lub kostka lodu, poprzez nawinięcie linki na koniec drążka.

Gdy lód stopi się na tyle, że kostka wysunie się z oplotów, lub waga nieroztopionego lodu będzie mniejsza od potrzebnej do utrzymania dźwigni w równowadze, nóż znajdzie się w zasięgu ręki i można będzie przeciąć linę.

    

Działanie zwalniacza przedstawia poniższy film:

 

Zwalniacz ze świecy

Prezentowany dalej zwalniacz, którego działanie oparte jest na stapiającej się świecy jest jednym z najprostszych, ale i najskuteczniejszych rozwiązań jakie spotkałem.

Do wykonania takiego zwalniacza potrzebujemy  świecy, cienkiej linki (np. dratwa) i przedmiotu, który wkłujemy w świecę – igła, spinacz biurowy, itp.

Na lince zawieszamy nóż/klucz i podwieszamy tak, aby znalazł się on poza zasięgiem dłoni, a po zwolnieniu linki opadł w miejsce w którym będzie dostępny.
Drugi koniec linki przywiązany jest do pręcika wbitego z boku w świeczkę.
Gdy świeczka nadtopi się w miejscu wbicia pręcika, wysunie się on i zwolni linkę.
Czas zwłoki regulujemy miejscem wbicia pręcika w świeczkę.

     

Chcąc zabezpieczyć się przed mało prawdopodobnym, ale jednak możliwym zsunięciem się noża z łóżka poza zasięg dłoni, tworzę dodatkowe zabezpieczenie.
Jest to linka poprowadzona od pręcika na świecy do zaczepu nad łóżkiem. Jeśli nóż się zsunie to linka znajdzie się w zasięgu palców i pozwoli na dotarcie do noża.

     

Nóż mocujemy nad miejscem gdzie chcielibyśmy aby opadł, wysokość na jakiej go umieszczamy sprawia, że jest on poza zasięgiem palców i można szybko ją wyregulować skracając w razie potrzeby linkę w miejscu przywiązania do noża/kluczy.
W przypadku noża zadbajmy, aby nie spadł on ostrzem w dół i nie poczynił jakiś szkód.
Jeśli nóż byłby na tyle ciężki, że wyrywałby pręcik ze świecy, lub ją przewracał, to możemy temu zaradzić owijając parokrotnie linkę wokół zaczepu. Należy tylko doświadczalnie upewnić się, że regulacja będzie poprawna.
W przypadku stosowania kluczy, które mogą być zbyt lekkie, aby system dobrze zadziałał, trzeba po prostu doczepić do kluczy odpowiedni dodatkowy ciężar.

Całość działania  zwalniacza przedstawia poniższy film:

 

 

O zwalniaczach

W self-bondage zwalniacze zwłoczne ( w literaturze anglojęzycznej : release) to urządzenia i sposoby na zwolnienie, udostępnienie po pewnym czasie, zwłoce przedmiotów umożliwiających uwolnienie się.  Czyli na przykład kluczy, noża, itp.

Ideą ich stosowania jest umożliwienie  uwolnienia się z skutecznych więzów, ale dopiero po pewnym czasie.

Najprostszym przykładem uzyskania takiej zwłoki jest sytuacja gdy niezbędny do uwolnienia się klucz (lub nóż) jest umieszczamy w pewnej odległości od związanej osoby, tak że musi ona tam w jakiś sposób dopełznąć, do skakać, doczekać się ciemności by dyskretnie przedostać się do klucza, itp.

Czasami stosuje się cały łańcuch zwalniaczy, które po kolei realizując swoje zadania pozwalają na stopniowe zbliżanie się do ostatecznego uwolnienia.

Przykładem może być sytuacja gdy do uwolnienia potrzebny jest nóż, aby się do niego dostać, trzeba przesunąć się w koniec pomieszczenia. Aby to było możliwe trzeba otworzyć kłódkę na łańcuchu, który nie pozwala na przemieszczenie się do noża. Kłódka jest zamkiem szyfrowym, ale pomieszczenie jest zaciemnione. Dopiero po pewnym czasie włączy się lampa sterowana wyłącznikiem czasowym (albo nadejdzie świt) – będzie można ustawić szyfr na kłódce, uwolnić się z łańcucha i dopełznąć do noża, który umożliwi przecięcie więzów na rękach i pełne rozwiązanie się.

Realizując wszelkie działania self-bondage z użyciem zwalniaczy, trzeba upewnić się, że wszystkie elementy zadziałają jak trzeba, że nie pojawią się nawet dość mało prawdopodobne okoliczności, które nie pozwolą na uwolnienie się.

Oto parę podstawowych zagrożeń z jakimi trzeba się liczyć:

- Plan zakłada, że klucz/nóż zawieszony poza zasięgiem ręki po zadziałaniu zwalniacza opadnie i będzie dostępny.

I tak się dzieje, tylko że ten bezcenny przedmiot odbija się od podłoża i nieoczekiwanie ląduje dalej niż zasięg palców.

Uratować nas wtedy może odpowiednio zastosowana linka bezpieczeństwa

Inne przykłady:

Zastosowano zwalniacz z użyciem świecy, ale w pomieszczeniu nagle pojawia się przeciąg i gasi świecę.

Zastosowano zwalniacz oparty na działaniu topiącego się lodu, ale zwolniona z bryłki lodu linka zaczepia się o jakąś przeszkodę i próba jej uwolnienia kończy się zerwaniem linki.

Zastosowano zwalniacz działający w oparciu o jakieś urządzenie elektryczne – np. wyłącznik czasowy, który zapali lampę i umożliwi otwarcie zamka szyfrowego. Tylko, że przyszła burza i w okolicy wyłączono prąd.

Zatem w warunkach self-bondage nie zawsze mogąc liczyć na pomoc, pozostaje kłaść jeszcze większy nacisk na przewidywanie i wyobraźnię, niż przy zabawach w bondage z partnerem, a przynajmniej dostrzegać swoiste zagrożenia.

I jeszcze warto mieć przygotowany „Plan B” J